Rozdzielność oświetlenia

Rozdzielność oświetlenia

Ten tekst powstał jako odpowiedź w dyskusji na forum fotograficznym.

Pytanie o tło jest tak naprawdę pytaniem o filozofię świecenia. Dla mnie kwestią fundamentalną jest maksymalne rozdzielenie funkcji świateł na planie tak aby maksymalnie dowolnie wpływać na jedną wybraną cechę oświetlenia (np kolor tła). Nie wchodząc zbyt głęboko (bo to temat na książkę) omówię to na przykładzie fotografowania na stoliku bezcieniowym. Podświetlając płytę staje się ona źródłem światła – każdy punkt wysyła światło w półsferze, jednakowej (bo to emisja opalowa) siły w każdym kierunku. Część światła trafia do aparatu (tworząc białe tło) ale znaczna część „sieje wszędzie w tym po krawędziach produktu. Odsuńmy myślowo tę płytę pleksi od obiektu o parę metrów – okaże się, że znaczna część światła dotąd podświetlająca krawędzie obiektu „ucieknie” na boki i problem tego niepotrzebnego światła zniknie. Oczywiście powstaje pytanie jak za to umieścić obiekt „w powietrzu”. Nie wdając się już w rozważania jak to zrobić (to temat co tu się często przewija – choćby w wątku poniżej) warto wysnuć konkluzję, że należy tak budować plan aby minimalizować niekorzystny wpływ użytego światła. Najogólniej sprzymierzeńcem jest tutaj odległość światła od planu a także planu od ścian i sufitów studia, staranna praca polegająca na murzynowaniu światła i ograniczenie działania światła tylko do niezbędnych fragmentów. Można powiedzieć, że w oświetleniu „Wszystko co nie jest niezbędne jest zbędne”

po tej uciążliwej gadaninie dwa przykłady – jeden z wczoraj – pliki były więc pod ręką

To początkowa faza roboty gdy chcieliśmy ze stylistką/producentką wybrać wyraz zdjęcia. Wydawało mi się, że niebieski ton będzie pasował do tonów grupy. Pierwsza fota jest neutralna, w drugim na lampę „tłową” założyłem słaby niebieski filtr , jak widać odbija się on w kaflach ale zneutralizowanie jego byłoby bezproblemowe (jakby ktoś chciał). Następna fota jest przy tej samej sile lampy ale filtr jest już mocniejszy. Najbardziej pouczające jest ostatnie zdjęcia – znacznie zwiększona siła lampy spowodowała rozjaśnienie tła (o co mi chodziło) a jednocześnie silnie wpłynęła na podłoże (o co mi też chodziło). Wrócę jeszcze do foty dwa – gdybym tam bardzo starannie ograniczył zastawkami obszar oświetlony niebieskim światłem to niebieska dominanta prawdopodobnie byłaby niedostrzegalna. Jak widać można dość swobodnie wpływać tutaj na dwa aspekty foty – kolor tła i podłoża. Zwróćcie uwagę, że same tuby są identyczne na każdej focie. Wpisuje się to w ten „mój” liniowy model realizacji – jak już uznam, że jakiś etap (np wygląd tub) jest gotowy to nie chciałbym do tego wracać zajmując się kolejnymi aspektami.

No koniec końców uznaliśmy, że nie dajemy koloru i fota po dopracowaniu jest taka (usunę pewnie jeszcze w niej horyzont). Obok jest projekt z gazety i też możecie sobie zobaczyć co czasem  ze zdjęć zostaje a co nie.

Teraz drugi przykład gdzie staranne rozdzielenie funkcji świateł znacznie ułatwiło robotę.

Tematem zdjęcia miało być 5 par sportowych butów w pozycjach przypominających trochę balet. Całość miała być jasna – biała. Dodatkiem miały być dyskretne odbicia przedmiotów w podłożu.  Takie realizacje oznaczają montaż. Pytanie tylko jaki. Uznałem, że trzeba każdą parę sfotografować oddzielnie ale od razu z odbiciem a co najwyżej zmienić później jego charakter. Możecie zapytać się dlaczego komplikowałem sobie robotę wykonaniem odbić a nie skorzystać z „funkcji odbicie lustrzane” na kompie? Otóż większość ludzi (a nawet niektórzy fotografowie) uważają, że odbicia poza zmianami strony nie różnią się od oryginału. Ale wystarczy nad poziomym lustrem unieść kartę i poprosić naszego 5 letniego synka aby zgadł co na niej jest. I nie będzie miał z tym problemu mimo, że my tego nie będziemy wiedzieli. Czyli programowo jak mają być odbicia to je po prostu wykonuję.

 

Komponenty wyglądały tak. Druga fota powstała przez wyłączenie części oświetlenia (i jest bardzo silnie skontrastowana). To praktycznie gotowa maska. A ponieważ zrobiłem to na ciężkim statywie i nie dotykając niczego to idealnie pasuje. Tutaj obiekt jest jeszcze dość łatwy do ewentualnego szparowania ale gdyby tam było sitko?

Ponieważ nie byłem pewien o jaki efekt chodzi to do klienta wysłałem zapytanie z trzema wariantami do wyboru. To odbicie z lewej jest „prawdziwe”, pozostałe chyba też by mogły powstać w rzeczywistości – w przypadku gdyby drobna powierzchnia porowata została przeszlifowana na lustrzanie ale tutaj zostały oczywiście wykonane na komputerze.

Gotowa rozkładówka była taka

Uzupełniłem to takim okładkowym zdjęciem

Bo temat był przed Mistrzostwami.

Torebki nie dla fotografa

Torebki nie dla fotografa

Torebki nie dla fotografa

Kolejny Zdziś dał nam lekki wycisk, szczególnie, że nie byłem na to przygotowany. Tematem była grupa torebek, którą należało dobrze pokazać (tzn wszystko mniej więcej równoważne). Wytyczne dotyczyły formatu (pion) i niebieskiego tła. Oczywiście kompozycja musiała być dość „gęsta” – aby wyrób był jak największy na stronie gazetowej. Z „automatu” przeważnie robię takie rzeczy w powietrzu. Powodów jest parę – można to ciekawie pokazać, dobrze poświecić. Grupa toreb leżąca na podłodze będzie wyglądała smutnie, to samo w powietrzu jakoś się broni. Na dowód – takie, mocno graficznie potraktowane zdjęcie.

 

Jednak torebki, które przytargała Donata gołym okiem wyglądają na minę (powiedzmy przeciwpiechotną). Połowa zamiast skórzanego paska ma długie łańcuchy. O ile ten pierwszy można przechwycić w jednym dwóch miejscach i mamy już dobra formę to łańcuch tylko luźno pokazany wygląda dobrze. Dokonuję przeglądu dostępnych mi przedstawień:
– na płasko na tle
– na płasko na szybie (z jakimś odleglejszym cieniem)
– podwieszone
Sprawę komplikuje jeszcze niebieskie tło. Jak już wiecie unikam kartonowych teł ale aby to dobrze zrobić światłem to potrzebuję odległości o co w pierwszych dwóch przypadkach byłoby ciężko. Przy położeniu torebek na płask łańcuchy wyglądają beznadziejnie. Poza tym poziome realizacje są bardzo niewdzięczne w oświetlaniu – trudno założyć część kierunków, nie da się pracować z normalnych statywów. Suma sumarum każda z dostępnych opcji wygląda dość nieciekawie. Po dłuższym przemyśleniu plusów i minusów decyduję się na podwieszanie. Co prawda to najdłuższa droga ale jest szansa na dobrą fotę a w poziomie będzie przegląd obiadowy. Na początek uznajemy, że wady przekujemy w zalety czyli plątanina pasków i łańcuchów zrobi nam charakter zdjęcia. Nie zawsze jest jednak tak, że życzenie się spełnia:
– masakra (Donata), wyglada to…
– jak wota w Częstochowie
Nie chcemy Częstochowy! Zabieramy się za redukcję pasków. Z tymi skórzanymi nie będzie wielkiego problemu – są podatne i coś się z tym zrobi. Próbujemy coś kombinować z łańcuchami ale nic się nie układa, podwieszenia się nie uzasadnią a skróty wyglądają koszmarnie… Decydujemy się na radykalne rozwiązanie – ukrycie. Większość – tak 3/4 długości chowamy (gdzieś z tyłu albo w środku). Strasznie ciężko to idzie bo decydując się na jakieś przemeblowanie trzeba ruszyć wszystko dookoła. Torebki zresztą nie są najwdzięczniejsze do podwieszania (choć bywa gorzej – np portfele). Męczymy się tak chyba z dwie godziny. Najbardziej daje nam wycisk ten kombinowany pasek czerwonej po nieskończonych próbach jest jako jest.
Dominika – druga stylistka (odpowiedzialna za dostarczenie przedmiotów) już wydzwania kiedy może odebrać zabawki, ja mam za sobą właśnie >12 godzin roboty i teraz z entuzjazmem muszę zabrać się za „wyraz artystyczny”. Temat nie jest na szczęście specjalnie trudny (raczej rutynowy).
Decyduję się na słoneczne oświetlenie (co przy niebieskim tle jest raczej oczywiste). Na początek główne światło (1) to parabol dający kontrastowe cienie i reflektor(2) na tło z niebieskim filtrem B3. Razem wyglądają tak.

Zmianom ulega tutaj siła reflektora na tło. Jak widać można uzyskać dowolny ton tła bez wpływu na resztę zdjęcia.Teraz kolejne sprawy. Smolisty cień jest zbyt silny, trzeba go rozjaśnić a ponieważ 'podrabiamy” dzień to powinien być być on troszkę niebieski. Zakładam trochę słabszy filtr jak ten na tło i ustawiam tak aby doświetlił cienie. Robię fotę próbną i wszyscy są gotowi skończyć pracę. Ale nie ma tak lekko! Metalowe elementy toreb na zdjęciu są szare bo w tej konfiguracji nie łapią odbić. Ustawiam dość dokładnie niewielką plamę światła (reflektor 4) tak aby odbiło się zapięciu żółtej torebki. Zajmuje to dłuższą chwilę. Dziewczyny już tylko czekają aby zwinąć plan ale nie, fotograf uparł się aby dorobić jeszcze dwa brakujące bliki. Ponieważ jestem człowiekiem kompromisowym to nie bawię się tu już w precyzyjną robotę tylko oświetlam wyraźnie większą płaszczyznę jednym reflektorem i załatwiam tym ruchem oba punkty. Sprawdzam wynik na kompie, pamiętam jeszcze drogi czytelniku o Tobie (czyli fota z planu) i obwieszczam koniec.

 

Teraz analiza światła. Poniżej macie w kolejności reflektory. Jak widać 1 daje bardzo kontrasowy obraz „wczesnego słońca”, dwa – tło z lekkimi fluktuacjami, reflektor 3 – ten od niebieskiego światła wypełniającego – początkowo miał być bardzo słaby dlatego wstawiłem parabola. Później mocno go wzmocniłem – miałem w tle głowy, że trzeba wstawić przed niego większą blendę – ale mi się zapomniało i musiałem w postprodukcji w dwóch miejscach usunąć podwójne cienie, co mi się wyraźnie zrobiły. Rozłożenie blendy zajęłoby mi 20 sekund, dopasowanie mocy kolejne 30 s a retusz sporo dłużej… Nawiasem mówiąc można było jednak wstawić tam silniejszy kolor – dałoby to bardziej mocniejszy efekt „wschodzącego” słońca. Zawsze jest dylemat na ile można sobie pozwolić, w końcu mam dobrze pokazać przedmioty. Reflektor 4 robi dobrą robotę bo oświetla wyłącznie to czego brakowało. Reflektor 5 – akceptowalnie, wydobył co należało a nie popsuł zbytnio reszty. Normalnie ustawiłbym tam dwa i byłoby bardzo podobnie jak przy 4.

Teraz surowy jpg z puszki i gotowa fota przed i po retuszu (dodałem też trochę tła).

 

A tu jeszcze dwa szczegóły co pokazują jak obiekty wpływają na siebie – czyli o wyższości aranżacji nad montażem.

 

Na zakończenie strona z gazety

 

Fotografia jako proces czII

Fotografia jako proces czII

Powróćmy do metodologii wykonania fotografii:

idea >>wytyczne formalne>>plan realizacyjny>>perspektywa>>plan zdjęciowy>>oświetlenie>>zdjęcie (najlepiej już dobre)>>ewentualne pętle zwrotne>>zdjęcie końcowe>>postprodukcja

Zauważcie, że w tym schemacie oświetlenie „wjeżdża” na plan na ostatnim etapie pracy na planie. Obserwując pracę innych fotografów zauważyłem często zupełnie inną kolejność. Może być np tak:

idea >>wytyczne formalne>>plan realizacyjny>>oświetlenie>>perspektywa>>plan zdjęciowy>>zdjęcie (najlepiej już dobre)>>ewentualne pętle zwrotne>>zdjęcie końcowe>>postprodukcja

albo tak

idea >>wytyczne formalne>>plan realizacyjny>>perspektywa>>oświetlenie>>plan zdjęciowy>>zdjęcie (najlepiej już dobre)>>ewentualne pętle zwrotne>>zdjęcie końcowe>>postprodukcja

Czyli krótko mówiąc wielu fotografów szybko (czasem bardzo szybko) stawia światło fotograficzne. Od razu powiem, że w pewnych uzasadnionych sytuacjach też tak robię. Jednak są określone korzyści z zrobienia tego na końcu – dostęp do skomplikowanego planu z każdej strony, bez potykania się o stado statywów zdecydowanie przyspiesza i ułatwia pracę nad planem. Jeśli mamy dobrze rozwinięte poczucie światła (w tym szczególnie właściwości powierzchni) a sytuacja jest dość standardowa to warto skorzystać z „rekomendowanego” schematu. Niezależnie od kolejności (który moglibyśmy uznać za styl pracy fotografa) kluczowa jest minimalizacja ilości pętli zwrotnych i miejsc do których odsyłają.

– ale o so choci???

Chodzi o to, że słabo to jest gdy po godzinie pracy dochodzi się do wniosku, że trzeba coś poprawić w koncepcji (np zmienić kolor tła!). A choćby „tylko” przekomponować plan (a za nim oświetlenie). Zdecydowanie lepsza jest droga od punktu do punktu. Nawet jeśli na każdym etapie poświęcimy temu chwilę roboty (a przede wszystkim myślenia) więcej. Najmilej jest gdy dokładnie omówimy fotę, zbudujemy plan rozumiany jako układ w przestrzeni, wniesiemy lampy, podłączymy do sieci ustawiając moce i po strzeleniu pozostają drobniutkie poprawki mocy. I to się często udaje. W ostateczności można czasem nieznacznie przestawić składowe kompozycji i lampy.

Muszę napisać, że mając taki sposób pracy długo miałem problemy z przetłumaczeniem tego klientom.
– no OK, zdjęcie jest fajne ale czy mógłbyś nam pokazać jakieś inne warianty?
– nie mam innych wariantów (z poczuciem winy)
– jak to nie masz innych wariantów??? Krzychu (Zdzichu) dają nam wybór…
– pomyślcie – jeśli mam pracować 3 x 3 godziny nad różnymi wariantami to wolę dopracować jedno zdjęcie przez 9 godzin…

Z trudem ale jakoś udaje się ich przekonać (wszystko to dotyczy oczywiście stolika bo przy pracy z ludźmi jest diametralnie inaczej). Koniec końców klienci są skłonni płacić dobrze tylko za dobre zdjęcia więc skoro oni szanują swoją kasę to ja muszę szanować swój czas.

A skoro wytrzymaliście taką dawkę teorii przejdziemy do praktyki.

Poniżej zamieszczam fotę, która pokazuje dlaczego warto mieć łatwy dostęp do planu (czyli dlaczego z światłem przeważnie wchodzę na koniec)

Myślę, że widać, że nie jest to montaż – zacienianie obiektów (buty i sznurówki) byłoby chyba trudno zrobić wiarygodnie inaczej. Przy tej robocie cała sztuka polega aby podwiesić całość na możliwie małej ilości „sznurków” – maks dwa na but powinny całkowicie wystarczyć. Później przy retuszu jest trochę roboty ale można to zrobić 1/20 mózgu przesłuchując jakąś ciekawą płytę i będąc 100% pewnym właściwego wyniku (w sumie to też można za niewielkie pieniądze wysłać do obróbki komuś innemu). Do kompletu było jeszcze

W gazecie wyglądało to tak

Kolor w tle

A skoro już mamy te zdjęcia na tapecie to omówię jeszcze na ich przykładzie inną sprawę. To sprawa koloru tła. Najogólniej nie cierpię kolorowych teł – przeważnie zdecydowanie szlachetniej tematy wyglądają na:
– czarnym
– białym (właściwie to prawie białym)

Pierwsza opcja, najwygodniejsza – zapomnij – to może 1 temat na 30, druga, może troszkę mniej efektowna, ale najczęstsza. Niestety dyrektor artystyczny, który ma w głowie cały numer, dochodzi często do wniosku, że „monotonię” białych stron trzeba złamać jakimiś przerywnikami. I wtedy słyszę:
– zrób to nam na jakiś kolorowych tłach (i skóra mi cierpnie bo po pierwsze trzeba to jakoś zharmonizować i po drugie to jakoś musi jeszcze wyglądać)

I tu są znów różne sytuacje:
– tło można oddzielić od planu (luz)
– przedmiot leży na planie (czerwona lampka)

Tutaj mamy pierwszą lajtową sytuację. Porażki raczej nie będzie ale są dwie zasadniczo różne drogi. Pierwsza to powiesić kolorowy karton – mam ich kilkadziesiąt. Nie jest to jednak właściwy kierunek – kolorowy karton zawsze wygląda jak… kolorowy karton. Nie wiem dlaczego (choć mam podejrzenia) ale nawet zakładając jakieś sprytne tinty dalej trudno uzyskać wrażenie przestrzeni. I dlatego zdecydowanie lepiej jest użyć kolorowego światła. Implikuje to oczywiście określone podejście (rzekłbym strukturalne, funkcjonalne) do techniki oświetleniowej. Ale ta ostatnia to zdecydowanie najszybszy i najtańszy (do efektu) składnik pracy fotografa – czyli co się da należy zepchnąć na światło.

A ponieważ ponarzekałem, że trudno jest osiągnąć dobry efekt na kolorowym kartonie to zamieszczam foty na których sami możecie ten aspekt ocenić.