Od „jak” do „dlaczego tak”

Pierwsze pytanie to chyba jest chyba tym najczęściej zadawanym na różnych forach. To drugie pada o wiele rzadziej. Tymczasem to jest ono znacznie istotniejsze. Nie da się jednak ukryć, że w początkowej fazie rozwoju fotografa pytanie „jak” jest ważne a umiejętność „czytania” fotografii to sprawa podstawowa dla zawodowców. Na początek wrzucę proste (tylko retuszowane) zdjęcie (otwierające dalszy materiał).

Zanim przewiniecie dalej spróbujcie odpowiedzieć na „techniczne” pytanie:

  • jak został zbudowany plan
  • ile jest tu reflektorów i jakie pełnią funkcje

 

Zacznę od tego drugiego zagadnienia a pośrednio uzyskamy odpowiedź na pierwsze.

  1. Pierwsze światło miało dać cień. Chciałem aby był dość ostry. Dlaczego miał być cień omówię w drugiej części tekstu.

Jak widać poza utworzeniem cienia (czyli oświetleniem tła) użyty reflektor nie wnosi zbyt wiele do zdjęcia. Trzeba dopełnić go innymi tak aby nie popsuć tego co jest.

2. Dołożyłem boczny reflektor „ślizgający” się po klawiaturze.

To było jeszcze trochę mało aby przedmiot wyglądał dobrze – klient podkreślał specjalne wzmocnienia na narożnikach ekranu. 3. Poniższe światło dość długo dobierałem regulując wielkość okrągłej tinty (coś jakby winietowanie).

Ostatnie światło ma funkcję techniczną.

4. To tzw światło wypełniające a jego rolą jest rozjaśnienie najgłębszych cieni. Stosunek sumy świateł kluczowych  do tego najsłabszego daje nam tzw kontrast oświetlenia. I jest to nadal bardzo ważny parametr w technice oświetleniowej.

Na pozornie oczywiste zdjęcie składają się więc cztery reflektory. Można je zobaczyć po kolei.

Małego komentarza jeszcze wymaga dopowiedzenie dlaczego przedmiot powiesiłem (wydawałoby się, że prościej byłoby go położyć na podwyższeniu na podłodze). Otóż niewielki wysiłek włożony w organizację takiego planu przynosi duże korzyści oświetleniowe. Można stosować normalne statywy i z dowolnych stron. Plan leżący pozbawiłby mnie takich możliwości. Do tego należy dodać wygodę pracy aparatem siedząc na krześle. To wszystko wpływa pośrednio na jakość pracy. Plany poziome traktuje jako zło konieczne (a mam do tego bardzo sensownie wybudowaną antresolę)

Od „jak” do „dlaczego tak”?

Zacznę tradycyjnie od wprowadzenia – przedmioty to „pancerne” gadżety. Takie co niezależnie od okoliczności wszystko wytrzymają. Oczywiście to grupówka czyli sporo rzeczy. Jak pokazać, że coś jest wytrzymałe? Gdyby chodziło o jeden przedmiot to można byłoby łatwo zbudować historię – np. zestawić go z połamanym młotkiem. Ale z grupą jest gorzej – miejsce należy zarezerwować dla głównych bohaterów i w zasadzie nic już nie zostaje. W dodatku wcale nie jest łatwo pokazać, że przedmiot jest wyjątkowo odporny bo oznacza to, że po „przeżyciach” dalej wygląda tak samo. Zaproponowałem tutaj rozwiązanie – „na chwilę przed upadkiem na ziemię”. Podparte jakimś sloganem powinno pozwolić „opowiedzieć” o przedmiotach. Do rozwiązania były kwestie:
– lot w powietrzu
– kierunek lotu (skąd wiemy, że coś spada a nie leci w górę)
– tło zdarzeń

Sam „lot to sprawa już opanowana – kompozycja z różnymi kierunkami oraz cień na tle w jednej chwili zdradzają nam sytuację. Z nadaniem kierunku jest troszkę trudniej. Jak mamy tasiemki i inne lekkie elementy zostające z tyłu poruszającego się obiektu to jest to spore ułatwienie. Gorzej jest z sztywnymi bryłami – tutaj skłonni jesteśmy podążać za środkiem ciężkości. I tak poniższa lornetka raczej spada jak się wznosi. Ale z telefonem to nic nie wiadomo. Ostatnim elementem zdjęcia miało być tło. Zarezerwowaliśmy mu rolę jednak zdecydowanie ważniejszą jak przeważnie. Stalowa blacha zniszczona czasem (ale dalej bardzo mocna) miała ukierunkować nasze myślenie na aspekty związane z trwałością i czasem. Uważam, że działa to na wzór mechanizmu torowania opisanego w psychologii. Pierwszy wariant zrobiłem taki.

Teraz naszły mnie wątpliwości. Czy to na pewno wyraźnie leci w dół? A jeśli nawet to może „nieuchronne” może mocniej zaakcentować? Dołożyłem więc podłogę. Wyszło tak.

W sumie to jak na mnie wyszło niesamowicie barokowo. Dawno już nie zrobiłem tak gęstego zdjęcia. I z jednej strony wygląda malowniczo a z drugiej chyba jest tutaj za dużo. Szczególnie od strony projektowej. Na szczęście to nie mój problem. Patrząc po czasie to chyba wybrałem zły kierunek blachy. Po odwróceniu linia pozioma w zgrabny sposób byłaby tą sugestią „końca”. Podczas robienia zdjęcia „krople” rdzy zadecydowały o tym a nie innym kierunku ale chyba lepiej było to zlekceważyć. Jak widać w takim prostym zdjęciu jest całkiem sporo przemyśleń i dylematów (szczególnie uwzględniając jeszcze terminy).

Redakcja wybrała wariant pierwszy (przyciemniła jeszcze dół) a mnie pozostała niewątpliwa satysfakcja związana z fajnym wykonaniem postarzeń. Wspomniane przyciemnienie nie jest zabiegiem czysto graficznym (pod tekst) ale także informuje o pobliskiej podłodze. Jak widać prawie nieuświadamiane niuansiki decydują o takim a nie innym czytaniu zdjęcia. W fotografii zastanej nie ma takiego problemu ale w sztucznej przestrzeni studyjnej trzeba o tym pamiętać.