W pierwszym tekście o fotografii analogowej (a dokładniej mówiąc analogowej wielkoformatowej – LF) napisałem o możliwości kształtowania płaszczyzny ostrości w tych konstrukcjach. Dzisiaj napiszę o czymś co nazywało się montażem optycznym lub mulitiekspozycją. Otóż fotograf mógł wielokrotnie eksponować klatkę fotograficzną nakładając na siebie obrazy. Z dzisiejszej perspektywy ta „możliwość” wydaje się wprost żałośnie skromna… ale zobaczcie co jednak dawało się zrobić:

Zdjęcie było zrobione tak:

  • na pierwszym planie był saksofon na szarym tle tak oświetlony aby jego wnętrze było ciemne
  • na drugim ogólnie czarnym spoczywała karta muzyczna silnie oświetlona od jej przodu i z szybko zanikającą tintą

Materiał (slajd 4″ x 5″) był naświetlony wpierw w jednym aparacie a później powtórnie w drugim na drugim planie. Ponieważ format około 10 x 12 cm jest dość spory to można było odrysować sobie na matówce na kawałku kliszy pierwszy kadr tak aby dopasować dokładnie drugą część projektu. Oczywiście trzeba jeszcze idealnie 2x trafić z naświetleniem (co w dawniejszych czasach było poważnym problemem). Warto zauważyć jeszcze dwie sprawy. Saksofon zrobiłem bardzo długą ogniskową a kartę najkrótszą jaką miałem. Ta niezgodność użytych perspektyw powoduje wrażenie „przebijania” płaszczyzny projektu i bardzo dodaje dynamiki. Dalej, nie z przypadku mocno jest oświetlony brzeg karty – maskuje on brzeg instrumentu naświetlony pod nim.

W sferze koncepcji to oczywiście karta muzyczna „pięknie gra” więc się to klei. Oczywiście można było być może wepchnąć tę kartę do instrumentu ale… byłoby to beznadziejnie dosłowne. Ta półprzezroczystość generowana przez nieliczne refleksy tuby przenosi projekt w inny wymiar. Niby niewiele ale wszystko. Zdjęcie, które oglądacie, zostało w stosunku do oryginału przez mnie później trochę wyplamkowane. Bardzo zmieniły się standardy i  brudy, które kiedyś przechodziły teraz absolutnie nie nadają się do pokazania.

W ogóle pokazywanie zdjęć sprzed 25 lat, wykonanych w zupełnie innej epoce jest podwójnie ryzykowne, raz, że sam zmieniłem sposób myślenia i najnormalniej dojrzałem, dwa, że należałoby na to patrzeć w kontekście poziomu branży, jej możliwości i oczekiwań klientów. Powyższa fota była wtedy na tyle interesująca, że oprócz wykorzystania w reklamach trafiła też na okładkę branżowego pisma o reklamie.