Buty z membraną

utworzone przez

Buty z membraną – kolejny Zdziś

Okres karencji właśnie mija wrzucam więc nowe foty.

Tematem miały być wodoodporne buty trekkingowe. Redakcja zaproponowała mi aby wykorzystać piękne gotowe rozbryzgi ze stocków i zrobić jakiś efektowny montaż. Na szczęście udało mi się storpedować ten pomysł – bo nie wiem jak trzeba być dobrym aby to jakoś wyglądało. A zresztą jestem fotografem a nie grafikiem-ilustratorem. Wspomniałem w rozmowie, że na czarnym wyglądałoby to świetnie i ku mojemu zdumieniu usłyszałem:
– masz wolną rękę, zrób to jak chcesz, prześlę ci tylko układ strony abyś wiedział ile ma być miejsca na opisy
Z tą wolną ręką to oczywiście należy to rozumieć – rób jak chcesz ale aby nam się podobało. Ale czarny bardzo mnie ucieszył (od razu oświadczyłem, że będzie czarne) bo dawno nic tak nie robiłem a to bardzo wygodna dla fotografa konwencja. Stylistka przywiozła buty, kandydat na okładkę był już znany i miał zgodę na topienie. Co do reszty na rozkładówkę to jakieś drobne ochlapanie wchodziło w rachubę ale nic więcej. To zresztą w naszych realiach częsta wytyczna – przedmioty mają wrócić w idealnym stanie. Wybieramy więc 5 pozostałych butów. Jest problem kompozycyjny do rozwiązania, trzy buty mają wysoką cholewkę, dwa to trzewiki więc nie ma szans tego zrobić aby któryś wysoki botek nie przechodził przez łamanie strony. Typujemy kandydata i układamy taki szkic

Linia to będzie poziom wody. Taki układ ma tę zaletę, że można swobodnie operować położeniem drugiego i czwartego buta zmieniając proporcje kadru. Najbardziej toporny bucior trafia na środek, gdzie będzie mocno zatopiony (bo ma najwyżej założoną gumę). W ten sposób powinien też dobrze wyglądać.  Chyba nic lepszego nie wykombinujemy. Moja stylistka pyta się do której planuje zdjęcia i wspomina, że jedzie do Warszawy na zdjęcia, na parę dni, i fajnie byłoby aby zdążyła się spakować. Tak nawiasem mówiąc często współpracuję z dziewczynami z branży filmowej i radzę, jak macie możliwość wyboru, to korzystajcie tylko z usług takich. Mówię więc:
– spadaj, dam sobie radę sam
– ale na pewno???
– spoko dam sobie radę sam, idź odpocznij sobie choć chwilę, nie jesteś mi potrzebna
Patrzy podejrzliwie i nie jest to całkiem nieuzasadnione, bo wolne ręce do pracy na planie zawsze mile widziane, szczególnie takie ręce. Ale damy radę!

Skoro pozbyłem się pomocy to postanawiam sobie dzisiaj przemyśleć temat, przygotować plan a właściwą robotę zrobić na spokojnie w sobotę. Zostawiam układ zaprojektowany z Donatą gdzieś po ścianą ale na wszelki wypadek robię sobie fotkę jakbym zapomniał. Odszukuję akwarium, które spokojnie kurzy się od paru lat. Jest trochę małe ale trudno, będę musiał trochę pokombinować – na pewno nie chce mi się jechać po drugie a później szukać miejsca na półce dla kolejnego grata. Doprowadzam je do porządku, Kumpel zakleja dół i boki folią matówkową – będą powierzchniami świecącymi. Ustawiam ażurową podstawę (aby móc tam ewentualnie postawić reflektor), pod dno daję dodatkową szybę z poliwęglanu. Jutro pierwsze pójdzie zdjęcie okładkowe. Prawie zawsze pracuje w takiej kolejności – wpierw tytułowe a później kolejne.

Rano napełniam je wodą. Moje doświadczenia wskazują, że zdecydowanie najlepsza jest źródlana. Dopiero wypełnienie takiego, niedużego w sumie, pojemnika za 30 zł uzmysławia jak koszmarnie droga jest woda w sklepie. Po dłuższym namyśle dochodzę do wniosku, że jeśli zostawię około 4 cm niewypełnionej wodą przestrzeni to ograniczę chlapanie ale jednocześnie „korona” powinna wyjść jeszcze dobrze. Przy takich zdjęciach podstawowy jest czas błysku – minimum to 1/2000 a krócej też mile widziane. Na szczęście moje lampy mają deklarowany czas błysku 1/10 000  więc tego problemu nie będzie. Teraz kwestia oświetlenia. Na pewno konieczne są światła boczne i być może też dolne. Instaluję dwie jednostki z parabolami i plastrami miodu. Po dłuższym namyśle rezygnuję z trzeciego, dolnego – po pierwsze ta lampa będzie najbardziej narażona na wodę a po drugie trochę dołu powinno się odbić od dwóch pozostałych. Teraz samo wrzucanie – but musi być na uwięzi aby lepiej panować nad efektem ale też nie rozbić akwarium. Instaluję więc potężny statyw z poprzeczką aby móc dokładnie panować nad wysokością. Teraz pora zatopić buta aby nasiąknął wodą i tu lekkie zdziwko bo zdecydowanie ma ochotę pływać. Szukam obciążników i mocuje je tak aby przypadkiem nie miały ochoty wypaść i rozbić szyby. Czyli chowam pod wkładką. Jeszcze zakładam wielkie worki foliowe na lampy, ustalam siłę (okazuje się, że wykorzystam całą siłę błysku). Chwila próby się zbliża…

Od dłuższego czasu mam zamiar nabyć jakiś trigger, ale jakoś było nie po drodze, a takie zdjęcia są u mnie dość sporadyczne. Trzeba to zrobić „po staremu” –  czyli na oko (tu mi się od razu przypomina Gus z Pingwinów z Madagaskaru).

Jak chcesz coś zrobić to rób po swojemu

To chyba też moja filozofia. Biorę wężyk do prawej ręki, lewą podnoszę buta. Prawie jednocześnie rzucam buta i naciskam spust. I od razu jest naprawdę nieźle ale ponieważ zamocowałem lekko asymetrycznie podwieszenie buta (aby mieć mniej retuszu) to zbyt mocno pokazana jest podeszwa. Poprawiam podwieszenie. Wycieram szybę i powtórka i jeszcze raz. Czwarta fota jest już w dolnej części idealna,  wcześniej miałem przynajmniej dwie dobre góry w zasadzie mógłbym skończyć. Ale nadgorliwość każe mi podjąć jeszcze trzy próby. Nic lepszego już nie wychodzi a nie chce mi się sprzątać więcej jak trzeba – idę na komputer sprawdzić co mam.

Oglądam i upewniam się, że jakieś próby montażu z jakiś gotowych rozbryzgów wody w stosunku do „rzetelnej fotografii” to jest nieporozumienie. No bo popatrzcie!

W górze na powiększeniu to jest w ogóle kosmos
Najbardziej zdumiewa mnie rodzina poruszonych komet – jeśli mam tę 1/10 000 s to muszą być naprawdę równie szybkie jak te prawdziwe.

Teraz gotowa fota sklejona z dwóch plus „poszerzenie” (bo od buta miałem może po 5-7 cm planu). Do tego sporo zmian w kompozycji poszczególnych elementów i pousuwanie całej drobnicy i wyszło coś takiego.

Teraz druga fota. Na początek mam dylemat. Mógłbym opróżnić trochę akwarium i wykorzystać cały układ ale będę miał krawędź do retuszu (bo akwarium jest zbyt niskie) plus warstwę psującą jakość i jakieś krople do ciągłego wycierania. Druga opcja – dopełnić wodę dokładnie do krawędzi poza minusem chlapania po studiu ma też taki, że jeślibym chciał mieć identyczne światło to powinienem zainstalować na przedłużeniu ścianki płaszczyznę rozpraszającą np blendę. Lenistwo bierze górę i dochodzę do wniosku, że podniosę tylko parabole (te z plastrami). Pierwsze i trzeci but idą szybko ale z piątym robię chyba z 10 fot i tylko jedna może być – tutaj jest już maleńki margines na błąd a ja już się zdekoncentrowałem. Uznaję więc, że ta jedna fota musi wystarczyć. Fota dwa i cztery to formalność bo buty polewam z butelki. Wołam komponenty, szkicuję projekt i wysyłam je do obrobienia i montażu.
W poniedziałek wysyłam to do redakcji i… no nie rozdzwoniły się tel ale… dostaje takie emaile:

jpd… posrałem się 
fantastyczne te foty!

no dla mnie POWAŁKA!
chylę czoła Mistrzu.

i sms

Super zdjęcia z butami! Szapoba 

Zastanawiam się czy podpompować swoje ego czy uznać, że to „normalnie rzetelnie zrobiona robota – jak każda którą robię”. Ale ogólnie to fajnie jest czasem dostać szansę na fajne foty. Ale aby nie było tak całkiem różowo to troszkę później, biorąc gazetę do ręki widzę taki projekt.

Ja rozumiem, że chciałoby się pokazać te wszystkie szczegóły i przygrzmocić ale jednak troszkę oddechu naprawdę by się przydało. Skarżę się Donacie a ta jak się okazuje już wypunktowała grafików tłumacząc, im (dosadnie), że nie zawsze większe oznacza lepiej. Ale co do rozkładówki to nie mamy najmniejszych zastrzeżeń – wyszło ślicznie.