Tekst powstał „na zamówienie” Carlosa. Zagadnienie kompozycji w fotografii jest dość starannie omijane – z reguły umieszcza się zasadę złotych punktów (lub podobną trójpodziału) i w ten sposób jest po temacie. Zdecydowanie lepiej byłoby napisać – nie mam nic do powiedzenia. Pierwsza fundamentalna wątpliwość jest na poziomie na ile kompozycja w malarstwie a w fotografii jest tożsamym zagadnieniem. Na moje zbieżność jest taka sama jak pojęcia światła w studiu TV a studiu foto. Ogólnie to samo a w szczegółach wszystko inaczej. Czyli analizy z zakresu malarstwa nie wprost pomogą nam w fotografii. A szkoda bo jest parę fajnych pozycji. Zacznę jednak z zupełnie innej strony.

Na początek definicja z Wiki

„Kompozycja – układ elementów zestawionych ze sobą w taki sposób, aby tworzyły one harmonijną całość. Kompozycją określa się również samo dzieło, zawierające połączone ze sobą składniki.

Celem kompozycji jest osiągnięcie zamierzonego efektu plastycznego poprzez umiejętne dobranie kolorów, kształtów, proporcji, faktur i położenia przedstawianych elementów, czasem na drodze porządkowania podobnych do siebie składników, a kiedy indziej poprzez zestawianie ich na zasadzie kontrastu. W kompozycji wykorzystuje się też często pewne konstrukcje znane z geometrii takie jak symetria czy złoty podział. Odpowiednie operowanie tymi narzędziami daje efekt w postaci różnych nastrojów, uczuć, przeżyć jakich może doświadczyć odbiorca – można uzyskać na przykład zarówno odczucie statyczności, porządku, równowagi, harmonii, jak i dynamiki, chaosu czy nierównowagi.”

Najistotniejsze jest ostatnie zdanie. Kompozycja ma czemuś służyć. I zdecydowanie są to kategorie psychologiczne. W mojej króciutkiej definicji za kompozycję w fotografii uznałbym zestaw środków (relacji) przestrzennych przeniesionych na płaszczyznę i służących wywołaniu określonego stanu psychologicznego u odbiorcy.

Popatrzcie na poniższe ilustracje – przygotowaliśmy je kiedyś do podręcznika akademickiego PWN – „Reklama – przekaz, odbiór, interpretacja”, autor Krzysztof Albin.

„Środki formalne oparte na stosunkach wielkości wzajemnego położenia elementów. Nawiązują do potocznego rozumienia pojęcia kompozycji. Wynikają z przestrzennych cech informacji. Decydują o szybkości identyfikacji ważności elementów przekazu. Stosunki wielkości oraz proste relacje wynikające z wzajemnego położenia poszczególnych części komunikatu, wpływają na interpretację jej znaczenia na poziomie konkretnym. Natomiast w powiązaniu z regułami formalnymi, określającymi stosunki jasności oraz konwencję kolorystyczną, powodują ukierunkowanie kolejności i dynamikę percepcji poszczególnych części przekazu, kodowanych wizualnie. Określają też w sposób zasadniczy pojemność informacyjną komunikatu. Od ich pojemności zależy siła ekspresji przekazu oraz stopień jego sugestywności. Decydują o ładunku emocjonalnym całej wiadomości, jak i jej części. W konsekwencji akcentują istotne dla interpretacji znaczenia poszczególnych elementów. Podstawowe dla konstrukcji wizualnej warstwy wiadomości środki formalne klasyfikować można następująco:

1,
symetria
2,
asymetria
3,
równowaga
4,
napięcie
5,
analogia
6,
kontrast
7,
ciągłość
8,
fragmentaryczność
9,
wieloelementowość
10,
detaliczność
11,
hierarchiczność
13,
związek między elementami tworzącymi znaczenie na poziomie konkretnym
14,
związek między elementami oparty na wieloznaczności
15,
związek oparty na skojarzeniach
16,
związek oparty na elementarnych relacjach logicznych (wielkość, odpowiedniość, przyczynowość)

 

Stosunki wielkości i położenia w wizualnej warstwie przekazu są podstawowym narzędziem określania natężenia emocji kodowanych w komunikatach. Ustalają rytm, powtarzalność i tempo odczytu informacji. Decydują o kierunku percepcji poszczególnych elementów przekazu, np. od osi wiadomości do tła, od lewej do prawej, od detalu do grupy elementów wizualnych, od grupy elementów do detalu, etc.”

 

Od razu powiem, że nie do końca odpowiadają mi podziały zastosowane tu przez Krzysztofa Albina. i to na dwóch poziomach – jedno to mam wątpliwość czy ta lista jest kompletna, dwa to, że jest to opowieść po relacjach geometrycznych a nie psychologicznych (co postulowałem). Teraz dopiero autor przechodzi do dalszych doprecyzowań i:

„Na przykład symetria w większości wypadków uzupełniana jest przez zestawienie o charakterze zrównoważonym i analogicznym. Asymetrię charakteryzuje występowanie napięcia kontrastu lub hierarchiczności. W efekcie ta sama, uzasadniona pozycjonowaniem produktu, treść komunikatu może być zapisana na wiele sposobów, każdy z nich nadaje wiadomości inną strukturę i określa inny kierunek percepcji argumentacji, mimo iż jej treść może być zbliżona. Wymiary te wchodzą w interakcję z innymi środkami formalnymi, między innymi z pracą światła.”

Czyli jak widać relacje przestrzenne to dopiero początek. Na to należałoby nałożyć światło i barwę. Pytanie co jeszcze składa się na kompozycję? Dla mnie to jeszcze to wszystko co siedzi w naszych głowach – czyli wiedza o temacie zdjęcia. W tym emocje, schematy kulturowe. Jak spojrzymy tak szeroko to kompozycja = komunikacja
I w ten sposób to pojmuję. Oczywiście można to rozumieć też na poziomie organizacji relacji przestrzennych ale jak wykazałem odbiór na poziomie psychologicznym wskakuje nam tutaj sam.

Bardzo ciekawie o tym napisał Władysław Strzemiński w „Teorii widzenia” – jeszcze szerzej – jako o stanie świadomości wizualnej. Lekturę tej niełatwej książki polecam każdemu ambitniejszemu fotografowi. Nie mogę przeboleć, że komuna dosłownie zagłodziła i wpędziła w chorobę tego wielkiego człowieka. Rozważania kończą się na postimpresjoniźmie, zaginął gdzieś rozdział o Picasso. No i gdyby żył dłużej to może napisałby coś o fotografii. Wielka, wielka szkoda – Strzemiński wyprzedził swoimi rozważaniami tak o 50 lat innych późniejszych autorów, musiał też nadać swojej książce dialektyczną otoczkę bo w ogóle by się nie ukazała. Perła, którą zmarnowaliśmy… Teraz ukazała się świetna reedycja „Teorii” – nie trzeba już płacić 150-300 zł za stare wydania – i ma doskonały wstęp.

Nie czuję się za bardzo na siłach kontynuowania tematu kompozycji bo to jest jak wrzucanie kolejnych kamieni do stawu. Wszystko interferuje ze sobą a wiatr do tego wieje. A moja papierowa łódka w tym wszystkim gdzieś lawiruje niebezpiecznie przesiąkając. Ale zanim porzucę ten niebezpieczny akwen to popatrzcie na to zdjęcie – bardzo spokojny układ… ale łódki są w ruchu. Wyłapujemy to poprzez naszą wiedzę – zdeformowane cienie i delikatne szare prążki pokazują wodną toń. Te maleńkie składniki budują zaplanowany wymiar emocjonalny zdjęcia będąc kto wie czy nie kluczowym składnikiem kompozycji. W wymiarze psychologicznym byłoby to – pod naszym przywództwem (bo to dla uczelni zrobiłem) spokojnie pożeglujesz i ble ble ble.

Na tym małym nadgryzieniem tematu kompozycji w fotografii poprzestanę.

Zrobiłem za to małe ćwiczenie z tego zakresu. Tym razem nie ma relacji przestrzennych (w ujęciu Albina) bo obraz stworzyło światło. Przerzucając kolejno zdjęcia możecie zastanowić się co zmienia się w odbiorze tego zdjęcia.

Teraz obróćmy zdjęcie i sprawdźmy trzy kolejne położeniu, tutaj efekt zmiany kadrowania jest już bardzo silny. Interesujące jest porównanie też obu dolnych pozycji.

Pierwsza dolna pozycja to jest układ, który normalnie bym w takiej sytuacji zastosował. W drugiej umieściłem na wysokości zalecanej przez trójpodział. Sami możecie sobie wysnuć wniosek na temat (bez) sensowności takich rad.