Fotografia analogowa III

utworzone przez

Kolejna przedkomputerowa realizacja – z 1993 lub 1994 roku. Na początek cała seria.
Zacznę od koncepcji i wyjaśnienia tego co jest na zdjęciu. Otóż dawniejsze kineskopowe monitory emitowały szkodliwe promieniowanie niekorzystne dla pracujących. Ramka z odpowiednim szkłem założona na ekran chroniła zdrowie operatora.

Myśląc nad koncepcją cyklu reklam (czyli znów advertising) zadałem sobie pytanie jak pokazać, że ta szybka rzeczywiście „działa”. Najlepiej bez długich naukowych opowieści. Ponieważ działanie filtra jest takie, że on tylko trochę „coś” (nawet nie bardzo wiemy co) zmienia to takąż koncepcję postanowiłem wdrożyć. Zaplanowałem to na dłuższą serię i postanowiłem wciągnąć odbiorców w swoistą grę.

Pierwsza realizacja była dość oczywista (w sferze koncepcji) bo wykonawczo było to być może najtrudniejsze zdjęcie w życiu. Obrazkowi towarzyszyły dwa słowa „Widzisz Ostrzej!”

Następny był w zupełnie innej sferze –  to był czas przemian. Każdy chętnie wymieniłby czerwone setki z Waryńskim (praktycznie bez wartości bo to po hiperinflacji) na Washingtona. Kolor czerwony zastępowany był tu zielonym. Pozytywnie i do przodu. Dlatego w haśle było „Widzisz Bogaciej!”. Zwróćcie uwagę na „ciągłość” banknotów.
Kolejna praca była hołdem Westonowi albo może  żartem czy polemiką z tym fotografem. Smutny czarno-biały świat –  został zastąpiony feerią barw. Ale jak widać przemiana ta dotknęła tylko papryk bo tło przecież nie uległo zmianie. Ten motyw niepełnej zmiany to jest clou – coś się zmienia ale nie wszystko. Hasło było piękne „Widzisz Smaczniej!”
W czwartej odsłonie postanowiłem troszkę podkręcić tempo. Niepełny akt – filtr coś odsłonił. Skutek tej reklamy był trafiony – dostaliśmy feedback, że komputerowcy brali pismo pod pachę szli do szefa i mówili: – kup nam takie filtry

W sferze tekstowej było tylko niewinne „Widzisz Więcej”. Realizacyjnie była to bardzo ciekawa robota bo zeskanowana klatka wyglądała dokładnie jak oglądacie. Czyli jest to przykład zgrabnej multiekspozycji o której już czytaliście.

Wszystko się kończy (w tym wypadku szkoda). Postanowiłem puścić znów oczko do komputerowców i wykręcić im moralizatorski morał. Logiczna inwersja poprzedniego projektu miała hasło „Widzisz Przyzwoiciej!”. Realizacyjnie to też multiekspozycja – wcale nie taka łatwa jak teraz widzę.
Cała seria spotkała się ze sporym uznaniem i to nie tylko u naszego klienta (JTT Computer) ale też u duńskiego producenta -który chciał nawet wykupić prawa do emisji tego na świecie. Później jakoś się to rozmyło czego żałuję do dzisiaj… Nad realizacja pracowaliśmy razem z Tomkiem Zielińskim i być może Piotrkiem Gielcem.

Mimo constansu projektowego wykonawczo te fotografie mocno się różnią. 1,4,5 to mulitiekspozycje, przy czy jak wspomniałem 1 okazało się ekstremalnie trudne. Dla odmiany 2 i 3 to była łatwizna (szczególnie 2). O kłopotach realizacji 1 zadecydował cień, który oczywiście jest tutaj absolutnie nieprzypadkowo. Po prostu uznałem, że fachowcy to docenią. Dokładniejszy opis realizacji dodam później – na razie będzie to wyzwanie dla fotografów z forum  Nikoniarze

Pora na opis realizacji. Idea była taka – ramka plus rozdzielność oświetlenia umożliwią montaż. Mamy trzy składowe zdjęcia – zewnętrze, ramka, środek. W realizacji 4 i 5 było jeszcze dość prosto. W „4” wpierw  było naświetlenie na środek i ramkę jednocześnie. Resztę planu zasłaniała czarna maska o wycięciu mniejszym od zewnętrza ramki wisząca „trwale” zaraz za filtrem (i podnoszona kiedy trzeba). Po pierwszym ekspozycji trzeba było ściągnąć tę maskę i zainstalować drugą tym razem zasłaniającą środek. Dalej wyłączyć światło skierowane na ramkę (bo inaczej dostałaby zbyt dużo). I druga ekspozycja. Modelka nieruchomiała na planie na dłuższy czas a asystent delikatnie ściągał jej garderobę. Trafienie z włosami nie było bardzo trudne. Pamiętam, że na 8 klatek (film) były chyba trzy dobre a w tym jedna idealna. Zdjęcie „5” ze zrozumiałych względów zaczęło się od zewnętrza ale reszta analogicznie.

Fota „1” była dużo trudniejsza bo wystąpiły dwa komplikatory. Pierwszy to wspólne światło dla ramki i planu, drugi – różna ostrość tablicy. Z tym drugim o tyle było to do zrobienia, że wystarczało tak plan zakomponować aby po ustawieniu maksymalnej przysłony (f45 lub f64) ostro była i ramka i tablica. Należało wykonać wtedy ekspozycję środka z ramką. A później wystarczyło zmienić przesłonę na f4,5 (tablica wypadała z ostrości), zredukować moc generatora o te, drobiazg!, 8 EV. Oczywiście nie było takiego zakresu regulacji więc trzeba było posłużyć się filtrami szarymi. A ponieważ takimi wtedy nie dysponowaliśmy to , ciekawostka, złożyliśmy dwa filtry konwersyjne B12 i R12 i zadziałało. Żeby jeszcze nie było tak prosto to doszedłem do wniosku, że środek powinien być lekko niebieski a zewnętrze bure. Na aparacie więc podczas ekspozycji środka założyłem B1,5 a przy zewnętrzu było B 1,5. No dobrze a co z ramką? Tutaj był spory problem bo ramka sama w sobie jasna była bliżej reflektora od planu i wychodziła prześwietlona. Wobec tego ekspozycję na środek podzieliśmy na dwie i po uzyskaniu dobrego naświetlenia ramki zakryliśmy ją starannie dodatkową czarną maską (czyli czarną ramką zasłoniliśmy białą). Jak widać nie tylko trzeba było to starannie wyciąć ale też równo położyć. Z tego powodu z wygodnej realizacji z poziomą osią fotografowania zrobiła się niewdzięczna praca w pionie. Maskę wykonał nieoceniony Tomek Zieliński. Pamiętam, że wyszedłem do jakiejś roboty a po godzinie czy dwóch Tomek to rozkminił i pokazał mi polaroida, który wyglądał tak jak trzeba. Oczywiście w realizacji można było zrezygnować z cienia i byłoby duuuużo łatwiej, ale w kwestii pójścia na łatwiznę w fotografii nigdy nie byłem kompromisowy.

Jeszcze możecie dopytać w kwestii fotografii 3 – jak zrobiliśmy białe i czarne papryki? Spray rozwiązał sprawę – trzeba było tylko pod ramką zaznaczyć przebieg koloru na tych paprykach co dokonywały metamorfozy. I podczas malowania wykleić odpowiednie partie papryki.

Tym wszystkim co przeczytali (i zrozumieli) ten opis gratuluję wytrwałości.

Morał (aktualny do dziś) zaś jest taki – czasem pozornie niewielka zmiana na planie zasadniczo wpływa na realizację. A dalej – powszechnie znane i opisane rozwiązania po niewielkiej zmianie np przezroczystej butelki na ciemną albo pojawienia się etykiety (w dodatku złoconej lub wypukłej) mogą być kompletnie bezsensowne. Zamiast katalogowania więc przepisów sporządzonych przez innych zdecydowanie lepiej nauczyć się identyfikować i rozwiązywać samodzielnie problemy (zwane przez mnie komplikatorami).