Ciucholand I. Faza wstępna, dojrzała i śmierć produktu

utworzone przez

Faza wstępna, dojrzała i śmierć produktu

Na przykładzie jednego z moich stałych tematów spróbuję Wam opowiedzieć o wpływie czasu na pracę fotografa. Myślę, że to bardzo dokładnie pokażę czym różni się advertorial od „klasycznej” fotografii katalogowo-reklamowej. A w następnych częściach (za jakiś czas) opowiem o innych alternatywnych rozwiązaniach jakie można stosować w tym bardzo szerokim temacie.

Temat zaistniał gdzieś koło 2005 roku. Zgadaliśmy się w redakcji na temat „robienia” ciuchów i obecności (nieobecności) modeli. Mimo, że nie kojarzyłem takich realizacji odpowiedziałem, że nie ma problemu aby ze zdjęcia usunąć całkowicie modela. Dostałem zielone światło i na początek zaczęliśmy robić takie, dość grzeczne, foty. Napisałem, że „zaczęliśmy” bo montażem (czyli tą „nowatorską” częścią roboty) oraz pomocą w zdjęciach, w tym czasem też pozowaniem zajmował się  Tomek Piotrowski.

Czuliśmy się nowatorami i z tej okazji napisałem taki krótki tekścik:

„Ilustracje te ukażą się już niedługo… Przewiduję narastającą panikę u niektórych – tych odpowiedzialnych za ochronę a także tych „posiadających”. Już teraz jednak nasi przezroczyści (rodem z Wellsa) modele budzą wielkie zainteresowanie u co bardziej otwartych kobiet. Niewidzialny kochanek? To jest coś! Nasi modele nie zagrzeją jednak dłużej miejsca w naszym kraju. Zbliżające się coraz niższe temperatury grożą ich stanowi zdrowia i o ile wiem wybierają się w cieplejsze rejony.
Tak żartobliwie napisałem w 2005 roku kiedy opracowałem koncepcję „niewidzialnych” (pewnie zresztą nie jako jedyny). Konwencja ta pozwala ominąć wpływ modela na zdjęcie i skoncentrować się na ubiorze. Jednak brak człowiek na fotografii nie powinien oznaczać braku pomysłu na zdjęcie, kiepskiej choreografii czy słabego światła – powiedziałbym nawet, że elementy te stają się ważniejsze.”

Niewidzialni na stale zagościli na łamach. Już w pierwszych realizacjach uznałem, że musi się pojawić jakaś anegdota, ruch. Mam nadzieję, że z tematem ruchu w nieruchomych zdjęciach jeszcze kiedyś się zmierzę bo to jedna z ważniejszych kwestii. Pojawiły się takie pomysły.

 Zmieniał się też przekrój tematów, całkiem sporo było outdooru.

Włączyliśmy silniej kolor, cienie.

Akurat mnie zdecydowanie bardziej pasowała taka ascetyczna (kolorystycznie) a zdecydowanie ciekawsza kompozycyjnie i ruchowa droga.

Z czasem zdecydowanie mocniej mogłem operować światłem i te foty bardzo lubię do dzisiaj. 

Dalej pojawiły się zdecydowanie większe wyzwania. 

Ale to już był schyłek. Ostatnim łabędzim śpiewem tematu była taka realizacja: 

no i fota co była już troszkę szalona
W międzyczasie ta metoda realizacji przeniknęła szerzej – pojawiły się billboardy z tak podanymi ciuchami, startowały sklepy internetowe i w niektórych już też to widziałem. Zasadniczo redakcja po trzech latach uznała, że temat się wyeksploatował , ostatnie prace te z żywiołami były o dwa lata późniejsze ale jak napisałem to był łabędzi śpiew. A przez ostatnie 6 lat już tej metody na pokazanie ciuchów nie zastosowałem.

Przechodząc teraz do refleksji ogólniejszej. Kocham advertorial za to ciągłe poszukiwanie pomysłów i nowych koncepcji. Nieraz te zdjęcia w takim „forumowym” myśleniu opartym gdzieś na poprawności katalogowej mogą dziwić. Ale męska gazeta nie może pokazać „miksera” w sposób doskonale znany z ulotek, reklam czy opakowań. Cały czas szukamy interesujących zestawień (o tym może też napiszę), kompozycji, chwytów nieobecnych gdzie indziej (o to strasznie trudno), światło też jest ważnym czynnikiem – naciągam je jak mogę. Ale ta zmienność powoduje, że ciągle z przyjemnością przychodzę do studia. Choć oczywiście z pewnej odległości advertorial też jest rutynowy w wielu aspektach, i o tym może też kiedyś opowiem.