Na początek robótki ręczne – czyli cierpliwość wskazana

utworzone przez

Fotografia wydaje się taką szybką dziedziną gdzie szast-prast i jest. Czasem słyszę -niech Pan cyknie fotkę. I powiem szczerze – strasznie mnie to irytuje.

Dlatego w kolejnych tekstach spróbujemy się przyjrzeć jak to jest z tym szast-prast.

Pierwsze dwie edytorialowe układanki były ilustracjami do tekstu o dietach sportowców. O co tam dokładnie chodziło nie pamiętam – z jakiegoś powodu dobrane były takie a nie inne składniki. Te prace nie są technicznie specjalnie trudne – główny problem to przeniesienie projektu na tło. Rozwiązań jest pewnie sporo, tak na szybko:

– można przerysować projekt na podświetlanej szybie
– można go zgoła przeszpilkować
– można wydrukować na tle
– można użyć rzutnika

To ostatnie rozwiązanie będzie szczególnie sensowne w dwóch przypadkach: gdy jako tła użyjemy szyby, metalu, plastiku i nie będziemy go chcieli (a nigdy nie chcemy) uszkodzić. Druga sytuacja jest gdy fota będzie po skosie (czyli w perspektywie) ale efekt rysunku ma być jak z rzutu (mam nadzieję, że to zrozumiałe) a plan jest duży i zróżnicowany przez bryły.

W tych dwóch, konkretnych, realizacjach narysowaliśmy to chyba „z ręki” twardym ołówkiem na arkuszu kartonu B1. Przy doborze tła trzeba się przyjrzeć układanej żywności – jak jest sucha to używamy kartonu (bo jest najtańszy) jak nie (przy np białym serze) można produkt wcześniej odsączyć. W ostateczności wybieramy inne podłoże (np folia). A dalej to układanie ziarnko po ziarnku. Z tego powodu plan robimy na pewnej wysokości aby przy nim siedzieć a nie kucać, obok jest stoliczek z składnikami. Co jakiś czas coś się przesuwa, coś trzeba poprawić ale powoli idzie to do przodu. Takie robótki ręczne

Następne zdjęcia są znacznie trudniejsze w wykonaniu. Zanim opowiem o realizacji popatrzmy na ciąg rysunek-zdjęcie-layout. Rysunek dostałem od dyrektora artystycznego Men’s Health Maćka Glinki. W środku jest moja (a właściwie nasza bo razem z Agnieszką Herbst) praca. Widać, że ze zdjęciem jeszcze dalej się coś działo bo redakcja nie tylko odbiła je lustrzanie ale też podkręciła kolory.

Co do koncepcji – pierwsze omawia rodzaje makaronów, drugie kasz. Kłopot z tymi zdjęciami jest taki, że w zasadzie niewiele da się tu poprawić w przypadku błędów. Przy braku czujności może się okazać, że fotę trzeba powtórzyć. I to też nie jest oczywiste bo z reguły jakiś jeden, dwa składniki są egzotyczne (makaron albo kasza za 30 zł w jakimś małym pudełeczku, dostępne w razie czegoś w jednym sklepie po drugiej stronie miasta) i jest tylko na jedną próbę. Więc trzeba zaprojektować kolejność warstw, odmierzyć grubości i najlepiej od strony aparatu ułożyć to ręcznie albo przy pomocy pensety. O ile makarony mimo wszystko nie były wielkim wyzwaniem to z kaszami sporo prób wykonałem szukając rozwiązania „dynamicznego”. I była to porażka. Chaos – może po 30-tej próbie coś by wyszło. Koniec końców to co jest wysypane zostało artystycznie usypane warstwa po warstwie a „kufel” ostrożnie dołożony.

Teraz kwestie kompozycyjne – nie jest przypadkiem, że to obszerne jasne układy centralne. Obok trzeba zmieścić opisy, na górze tytuły. Ewentualne kadrowania robione są przy fotoedycji a od fotografa oczekuje się materiału dającego dużo swobody. Tło u mnie przeważnie ma 5-10%, dalej sprawia wrażenie białego ale najjaśniejsze światła dzięki temu nie mają konkurencji.

Pierwsze dwie foty były świecone bezcieniowo. W makaronach wszystko widać – w odbiciach są tinty założone na bokach słoika (dzisiaj być może zrobiłbym to jeszcze mocniej na ostro). Najbardziej lubię takie sytuacje jak na trzeciej – wyrżnięte cienie budujące dobrą podstawę i zagęszczające obraz a ich głębokość jest regulowana poziomem światła wypełniającego.

Czasem warto zaprząc cienie do roboty.

To przykład realizacji gdzie wykorzystałem jedno skierowane źródło użyte ze znacznej odległości. Dało to silny graficzne efekt – i w zasadzie nie było tutaj wyboru. Żółte, półprzezroczyste kapsułki potraktowane światłem z dwóch pierwszych realizacjach dałyby mdły, nisko kontrastowy obraz. Trzeba zauważyć, że to cień zbudował tutaj przekaz (do tego jeszcze później powrócę).

Można pokusić się tutaj o ogólniejszy wniosek. Jak widać pozornie niewielka zmiana  (np ziaren kukurydzy na żółte kapsułki) wymusza zasadniczą modyfikację realizacji. Dlatego bezrefleksyjne kopiowanie rozwiązań często daje mizerne skutki. Doskonale to widać po niezliczonych tutorialach pokazujących jak się zmierzyć z przezroczystym, bezbarwnym szkłem (co jest dość łatwe).  „Drobna” zamiana butelki na choćby przezroczystą ale ciemną, nie mówiąc o złoconej etykiecie zasadniczo zmienia trudność zadania i jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności takich realizacji w necie nikt już nie opisuje. Te „nieistotne drobiazgi” to clou zawodowej fotografii. I do tego będę często wracał.