Szpilki na tapecie

Szpilki na tapecie

Szpilki na tapecie

Dzisiejszy (no tak prawdę powiedziawszy trochę przeleżały) Zdziś to będzie zdjęcie z „normy zakładowej”. Taka konwencja, w różnych odmianach, powtarza się w advertorialu dość często. Nie ma w tym nic dziwnego bo ma sporo zalet – wszystkie buty na zdjęciu są jednakowej wielkości, dobrze pokazują fason i zajmują relatywnie najmniej miejsca jak się da. Do tego wdzięczna kompozycja.
Nie wiem jak robią to inni fotografowie (bo takich rzeczy nikt nie opisuje) – ja mam własną metodę (którą być może stosują wszyscy).
Możecie spytać się dlaczego buty nie leżały po prostu na tle? Powodów jest parę, najkrócej rzecz biorąc rozdzielam funkcje oświetlenia a skutkiem jest:

– brak podświetlenia krawędzi butów – czyli ostry, niezakłócony brzeg przedmiotu
– brak ogólnego spadku kontrastu zdjęcia wynikający z odległości tła od planu – eliminacja „syndromu stolika bezcieniowego” (to moje słowotwórstwo)
– łatwa możliwość regulacji tonalności cienia (czy jego kolorystyki – tu jest neutralna ale dzisiaj może zrobiłbym np niebieską)

Najogólniej odległość świateł od składowych planu ta najpotężniejsza broń fotografa. Z reguły są wielkie korzyści z odsuwania składowych planu od siebie i świateł od tych składowych.

To naprawdę jest ważne a nigdzie w literaturze tego nie znajdziecie.

Rozkładówka (wraz z drugim zrobionym zdjęciem) wyglądała tak

I widać, że 14 fasonów butów zostało zupełnie ładnie pokazanych. To dowód, że można pogodzić przyzwoity projekt z wytycznymi marketingowymi. Na zakończenie jeszcze fotografia tego drugiego stosu – na sznurówki jednak nie starczyło miejsca…

Między Semiotyką a Fotografią

Między Semiotyką a Fotografią

Między Semiotyką a Fotografią

To już trzeci* semiotyczny temat, o którym piszę – widać fotografię traktuję bardzo „językowo”…

*uzupełniam blog i jednocześnie piszę nowe teksty więc te dwa poprzednie zamieszczę za jakiś czas

Dla dociekliwych fragment tekstu (http://antoniusz.blog.pl/2013/12/25/semiotyka-propozycja-wykladu/) o Łotmanie pokazujący czym semiotyka się zajmuje:

Najważniejsze jego pojecie to wtórny system modelujący, którym może być sztuka, religia, nauka, filozofia, malarstwo i oczywiście literatura. To każdy system semiotyczny inny niż język naturalny, ale zbudowany na wzór języka naturalnego. Wprowadził podział języków na 3 kategorie:

  • Naturalne
  • Sztuczne
  • Wtórne – takie, które posługują się językiem naturalnym jako materiałem i skonstruowane są na podobnej zasadzie co języki naturalne.

Literaturze przypisywał podwójną rolę: jako jednocześnie system modelujący (pełni funkcje poznawczą) i system znakowy (pełniący funkcję komunikacyjną). Starał się udzielić odpowiedzi na pytanie: co to znaczy, że jakieś dzieło sztuki (tez literackie) jest modelem? U niego znaczyło to, że dzieło odtwarza jakiś fragment rzeczywistości i jednocześnie tworzy jego odpowiednik, podobny, ale nie taki sam, bo mogło np. zmienić się tworzywo. Modele wyposażały rzeczywistość w dodatkowe jakości (o charakterze poznawczym, estetycznym, emocjonalnym itp.) w wypadku literatury dostrzegał możliwości modelowania rozmaitych obiektów, np.: losów konkretnego bohatera, albo kondycji ludzkiej w ogóle. Ważne było pojęcie kodu. Dla niego był to system reguł, który wyznaczał zasady wyboru i kombinacji elementów danego systemu semiotycznego, po to, by utworzyć z nich teksty. Czyli jest to inwentarz możliwych elementów danego systemu, zawiera przy tym reguły ich selekcji i łączenia i reguły odczytywania tekstów. Dostrzegał naturalność związku pomiędzy znakiem, a jego denotatem (znaczenie), oraz jego desygnatem (obiektem). Związek między znakiem, a desygnatem miał charakter naturalny. Pojęcie znaku ikonicznego używał w szerokim znaczeniu uznając za relacje ikoniczna wszelkie przejawy adekwatności znaku do tego, co ów znak zastępuje lub wyraża. Tekst oznaczał dla niego wszelką sekwencję znaków danego systemu, uporządkowaną według reguł tego systemu. W precyzowaniu tekstu brał pod uwagę 3 podstawowe właściwości: Wyrażenie – tekst jest zawsze utrwalony i wyrażony w określonych znakach i w tym aspekcie przeciwstawia się on wszelkim strukturom pozatekstowym. Ograniczenie: tekst jest zawsze ograniczony, ma początek i koniec, i w tym sensie przeciwstawia się wszystkim nienależącym do niego znakom i strukturom o nieoznaczonych wyraźnie granicach. Strukturalizacja: tekst nie jest prostym następstwem znaków,  ale charakteryzuje się określoną organizacją wewnętrzną.

Niezależnie jak bardzo hermetyczne są te (i inne) rozważania językoznawców nie ulega wątpliwości, że na odpowiednim poziomie ogólności zdjęcie może być prostym i zrozumiałym znakiem. Powiedziałbym, że aby to sprawdzić wystarczy odsunąć je na odpowiednią odległość.
Pierwsza warstwa pokazywanej całości jest oczywista to literka „x” a jednocześnie znak używany w ankietach a szerzej interpretując po prostu przekreślenie lub zakreślenie. Mielibyśmy więc co najmniej trzy pola do skojarzeń  co można zupełnie różnie wykorzystać np.

  • Pokolenie X, 8 x kobieta
  • Skreślamy politykę, Z łapami precz
  • Wybieramy (zakreślamy) sztukę

To jest w sumie ciekawa sprawa, że ten znak wymaga dopowiedzenia, które tak bardzo może zmieniać wymowę.

Druga warstwa  (ta obrazowa) jest zdecydowanie bardziej osobista to opowieść intymna. Jakieś relacje personalne – pokazane za pomocą lalek (służących zresztą do tego). Atrybuty zawodowe, kobiece szpilki…
Pojawiają się już całkiem intymne zestawienia. Coś te zdjęcia chyba chcą nam powiedzieć? Może to jest wara wam od naszej prywatności?
Z garści zwyczajnych, osobistych przedmiotów wyszła jakaś osobista opowieść.

Warsztat Fotografa

Ponieważ to blog fotograficzny to jeszcze warto byłoby omówić zestaw środków fotograficznych jakich użyłem aby niewielka torba osobistych, nieistotnych przedmiotów zamieniła się w przedstawienie. Podstawowe było ujednolicenie całości. Podświetlona płyta była jedynym źródłem oświetlenia. Nie zależało mi aby to było całkowicie równo białe (co siłą rzeczy przywoływałoby komercyjne katalogi przedmiotów) więc zrobiłem szare fluktuacje w tle. To są te „brudy” fotograficzne o których wspominałem na Forum Fotograficznym Nikoniarze.  Gdzieś w prześwietleniach pojawił się śladowy, zdegradowany kolor kolor, zależało mi też na miękkości konturów – coś z czym w zawodowej pracy zawsze walczę. I to by było na tyle. czyli stosunkowo ascetyczny zestaw środków.

Następczo wygląda to tak:

Zaś plakat, który wszystko syntezuje tak.

Fotografia analogowa VI

Fotografia analogowa VI

Fotografia analogowa VI

Tytułem istotnego wprowadzenia – dość często w swojej pracy dostawałem projekty innych fotografów jak wzory, źródła inspiracji itd. Czasem była to prośba o trzymanie się klimatu, czasem pomysłu. Gorzej gdy chodziło o kopię 1:1. Mój stosunek do takich zleceń był zawsze co najmniej ambiwalentny. Raz, że obrażało to moją inteligencję (że, nie potrafię niczego wymyślić), dwa ocierało się o plagiaty a trzy, że nie ma nic trudniejszego jak powtarzanie czyiś prac. Nawet powtórne wykonanie swojej pracy jest bardzo trudne (jak się nie ma dokładnej dokumentacji) a cóż dopiero kopiowanie innych. To zlecenie to była taka kopia. Identyczna kompozycja, kolor. Co prawda kałamarz inny, kształt plamy też ale ogólnie to miało być bardzo podobnie.

To co widzicie było bardzo podobne do wzorca (choć nie identyczne). Zanim udało mi się to osiągnąć musiałem się trochę napracować i dokonać dwóch istotnych odkryć.

Na początek wylałem glicerynę – „moja” plama wyglądała dziwnie cienko przy wzorcu. Spróbowałem więc z alkoholem poliwinylowym ale wynik dalej był słaby. Zamiast eksperymentować dalej poszedłem po rozum do głowy i za pomocą geometrii wykreślnej (a w tym byłem całkiem mocny) oszacowałem grubość plamy na zdjęciu. Wyszło mi, że ma minimum… 6 mm. Stało się jasne, że nie może to być ciecz. Zamówiłem więc na ASP parę płytek szklanych (8 mm) oszlifowanych jakby to była woda. Położenie tego na planie uzmysłowiło mi, że jest jeszcze jeden problem. Płytka zachowywała się jak światłowód dając silne refleksy na przednich krawędziach. Aby temu zapobiec pomalowałem całość (łącznie z tłem) granatowym sprayem. Zrobiłem fotę i było OK. Klientka, mocno już wkurzona (bo robota miała być na cito a opóźnienie było parodniowe) zabrała slajd i popędziła do Wiednia bo tam miały być robione skany. No najważniejsze, że zrobione. Tak sobie pomyślałem. Ale w trzy dni później znów wpada do studia z awanturą i pokazuje cromaliny (powiedzmy, że druki próbne) a w najwyższych światłach siedzi lekki róż zamiast jasnoniebieskiego. Mówi, że Austriacy twierdzą, że slajd był źle naświetlony i dlatego tak wyszło. Była to wierutna bzdura bo jakkolwiek było minimalnie zbyt jasno to niebieski w światłach był. Ale rozmowy nie było bo i tak termin obłożony więc zostałem z kacem i z dobrym zdjęciem – to co oglądacie to skany co je bez wysiłku zrobiliśmy.

A nauka jest taka, że nie raz fotograf obrywa za błędy innych i to nie tylko techniczne ale nieodpowiednie przygotowanie do sesji, bzdurne koncepcje, źle wybranych modeli czy wnętrza i jeśli nie ma się czekistowskiej czujności to trzeba mieć dupsko twarde. A najlepiej jedno i drugie.

Fotografia analogowa V

Fotografia analogowa V

Fotografia analogowa V

Kolejna „bardzo stara” realizacja, nie wiem czy nie pierwsza dla JTT Computer. Można rzec, że od tego zaczęła się moja fotografia reklamowa. Twarde dyski komputerowe wyglądały wtedy całkiem podobnie do dzisiejszych ale pojemności trochę odbiegały. Nasz  firmowy miał 40 MB i to było bardzo dużo. Pewnie niewiele więcej miał ten ze zdjęcia.
 

Co do idei – mur kamienny (szczególnie granitowy) kojarzy się z trwałością. Dysk w niego wmontowany, w dodatku w idealnym stanie, też z tego skorzysta. Jest też związek na „twardości”. Zupełnie nie pamiętam z jakim sloganem to chodziło. Na płaszczyźnie obrazowej mamy też bardzo klarowną sytuację – nic nie odwraca uwagi od obiektu zdjęcia. Jako Ciekawostka kompozycja otwarta rzadziej używana w fotografii reklamowej czy advertorialu.

Od strony zaś fotograficznej zwróciłbym Waszą uwagę na trzy aspekty:

  • plan leżał na ziemi, realizacja była w poziomie (czyli fota została jeszcze obrócona do pionu)
  • głębia ostrości jest położona równolegle do muru
  • bardzo ciekawy jest podział funkcji światła, dwa identyczne reflektory, pozornie jednakowo postawione i kompletnie różna rola na planie. Reflektor świecący od góry bardzo silnie odbijał się w lustrzanej powierzchni dysku i nieznacznie oświetlał kamienie. Gdyby wykonać fotografię byłaby jasna metaliczna powierzchnia na ciemnym, praktycznie czarnym tle. Drugi spod aparatu zachowywał się zupełnie inaczej dając mdły, mało kontrastowy obraz w którym to nawet kamienie były jaśniejsze. Należało więc tak dopasować moce reflektorów aby wyszedł zamierzony efekt. Wymyśliłem sobie to wtedy i przydało mi się na całe życie. Błyszczące powierzchnie pozwalają na łatwą separację funkcji światła.

Rozbiórkowe kamienie zakupiliśmy od odpowiedniej komórki miasta odpowiedzialnej za remonty ulic. Największym problemem było znalezienie głazów o odpowiedniej wysokości. Pamiętam, że przerzucaliśmy stosy kamieni aby znaleźć te dwa właściwe – zobaczcie, że warstwa z  dyskiem jest węższa od pozostałych. Z drobnych smaczków – na dole planu umieściłem parę rachitycznych, uschniętych badyli a naszemu klientowi oświadczyłem:

– tych parę roślinek jest bardzo ważnych, symbolizują one nietrwałość egzystencji biologicznej wobec trwałości kamienia   (no i waszego produktu)

Więcej pytań nie było. Pierwsze „ważne” zdjęcie reklamowe otworzyło drogę dla następnych.

Fotografia analogowa IV

Fotografia analogowa IV

Fotografia analogowa IV

Po ostatnim hardcorowym opisie będzie dzisiaj lajtowo. Poniższa realizacja też wykorzystywała możliwości kamery LF (a dokładniej aparatu na ławie optycznej) choć nie jest to tutaj podstawowe. Płaszczyzna ostrości została tutaj ustawiona równolegle do osi maszynki dzięki czemu jest ona cała ostra przy całkowitej nieostrości pierwszego planu. Czarne tło jest nie z przypadku – tylko wtedy uwypukla się „tęcza” z przodu. Patrząc po latach zastanawiam się dlaczego zrobiliśmy takie bezpłciowe światło ale chyba też nie jest to przypadkowe i uzasadnienie identyczne jak to pierwsze.

Fota jakkolwiek była wymyślona jako reklama możliwości studia też trafiła na jakieś okładki.

Jak widzicie czasem (a nawet przeważnie) pomysł jest podstawowy. Po stronie realizacji nikogo nie interesuje jak bardzo trzeba napracować się dla dobrego efektu. A jeśli tak, to zanim się w coś trudnego wpakujemy to, po pierwsze warto zadać pytanie czy pomysł jest tego godny, a także czy przypadkiem nie znajdzie się coś efektowniejszego a łatwiejszego do wykonania.

Fotografia analogowa III

Fotografia analogowa III

Fotografia analogowa III

Kolejna przedkomputerowa realizacja – z 1993 lub 1994 roku. Na początek cała seria.
Zacznę od koncepcji i wyjaśnienia tego co jest na zdjęciu. Otóż dawniejsze kineskopowe monitory emitowały szkodliwe promieniowanie niekorzystne dla pracujących. Ramka z odpowiednim szkłem założona na ekran chroniła zdrowie operatora.

Myśląc nad koncepcją cyklu reklam (czyli znów advertising) zadałem sobie pytanie jak pokazać, że ta szybka rzeczywiście „działa”. Najlepiej bez długich naukowych opowieści. Ponieważ działanie filtra jest takie, że on tylko trochę „coś” (nawet nie bardzo wiemy co) zmienia to takąż koncepcję postanowiłem wdrożyć. Zaplanowałem to na dłuższą serię i postanowiłem wciągnąć odbiorców w swoistą grę.

Pierwsza realizacja była dość oczywista (w sferze koncepcji) bo wykonawczo było to być może najtrudniejsze zdjęcie w życiu. Obrazkowi towarzyszyły dwa słowa „Widzisz Ostrzej!”

Następny był w zupełnie innej sferze –  to był czas przemian. Każdy chętnie wymieniłby czerwone setki z Waryńskim (praktycznie bez wartości bo to po hiperinflacji) na Washingtona. Kolor czerwony zastępowany był tu zielonym. Pozytywnie i do przodu. Dlatego w haśle było „Widzisz Bogaciej!”. Zwróćcie uwagę na „ciągłość” banknotów.
Kolejna praca była hołdem Westonowi albo może  żartem czy polemiką z tym fotografem. Smutny czarno-biały świat –  został zastąpiony feerią barw. Ale jak widać przemiana ta dotknęła tylko papryk bo tło przecież nie uległo zmianie. Ten motyw niepełnej zmiany to jest clou – coś się zmienia ale nie wszystko. Hasło było piękne „Widzisz Smaczniej!”
W czwartej odsłonie postanowiłem troszkę podkręcić tempo. Niepełny akt – filtr coś odsłonił. Skutek tej reklamy był trafiony – dostaliśmy feedback, że komputerowcy brali pismo pod pachę szli do szefa i mówili: – kup nam takie filtry

W sferze tekstowej było tylko niewinne „Widzisz Więcej”. Realizacyjnie była to bardzo ciekawa robota bo zeskanowana klatka wyglądała dokładnie jak oglądacie. Czyli jest to przykład zgrabnej multiekspozycji o której już czytaliście.

Wszystko się kończy (w tym wypadku szkoda). Postanowiłem puścić znów oczko do komputerowców i wykręcić im moralizatorski morał. Logiczna inwersja poprzedniego projektu miała hasło „Widzisz Przyzwoiciej!”. Realizacyjnie to też multiekspozycja – wcale nie taka łatwa jak teraz widzę.
Cała seria spotkała się ze sporym uznaniem i to nie tylko u naszego klienta (JTT Computer) ale też u duńskiego producenta -który chciał nawet wykupić prawa do emisji tego na świecie. Później jakoś się to rozmyło czego żałuję do dzisiaj… Nad realizacja pracowaliśmy razem z Tomkiem Zielińskim i być może Piotrkiem Gielcem.

Mimo constansu projektowego wykonawczo te fotografie mocno się różnią. 1,4,5 to mulitiekspozycje, przy czy jak wspomniałem 1 okazało się ekstremalnie trudne. Dla odmiany 2 i 3 to była łatwizna (szczególnie 2). O kłopotach realizacji 1 zadecydował cień, który oczywiście jest tutaj absolutnie nieprzypadkowo. Po prostu uznałem, że fachowcy to docenią. Dokładniejszy opis realizacji dodam później – na razie będzie to wyzwanie dla fotografów z forum  Nikoniarze

Pora na opis realizacji. Idea była taka – ramka plus rozdzielność oświetlenia umożliwią montaż. Mamy trzy składowe zdjęcia – zewnętrze, ramka, środek. W realizacji 4 i 5 było jeszcze dość prosto. W „4” wpierw  było naświetlenie na środek i ramkę jednocześnie. Resztę planu zasłaniała czarna maska o wycięciu mniejszym od zewnętrza ramki wisząca „trwale” zaraz za filtrem (i podnoszona kiedy trzeba). Po pierwszym ekspozycji trzeba było ściągnąć tę maskę i zainstalować drugą tym razem zasłaniającą środek. Dalej wyłączyć światło skierowane na ramkę (bo inaczej dostałaby zbyt dużo). I druga ekspozycja. Modelka nieruchomiała na planie na dłuższy czas a asystent delikatnie ściągał jej garderobę. Trafienie z włosami nie było bardzo trudne. Pamiętam, że na 8 klatek (film) były chyba trzy dobre a w tym jedna idealna. Zdjęcie „5” ze zrozumiałych względów zaczęło się od zewnętrza ale reszta analogicznie.

Fota „1” była dużo trudniejsza bo wystąpiły dwa komplikatory. Pierwszy to wspólne światło dla ramki i planu, drugi – różna ostrość tablicy. Z tym drugim o tyle było to do zrobienia, że wystarczało tak plan zakomponować aby po ustawieniu maksymalnej przysłony (f45 lub f64) ostro była i ramka i tablica. Należało wykonać wtedy ekspozycję środka z ramką. A później wystarczyło zmienić przesłonę na f4,5 (tablica wypadała z ostrości), zredukować moc generatora o te, drobiazg!, 8 EV. Oczywiście nie było takiego zakresu regulacji więc trzeba było posłużyć się filtrami szarymi. A ponieważ takimi wtedy nie dysponowaliśmy to , ciekawostka, złożyliśmy dwa filtry konwersyjne B12 i R12 i zadziałało. Żeby jeszcze nie było tak prosto to doszedłem do wniosku, że środek powinien być lekko niebieski a zewnętrze bure. Na aparacie więc podczas ekspozycji środka założyłem B1,5 a przy zewnętrzu było B 1,5. No dobrze a co z ramką? Tutaj był spory problem bo ramka sama w sobie jasna była bliżej reflektora od planu i wychodziła prześwietlona. Wobec tego ekspozycję na środek podzieliśmy na dwie i po uzyskaniu dobrego naświetlenia ramki zakryliśmy ją starannie dodatkową czarną maską (czyli czarną ramką zasłoniliśmy białą). Jak widać nie tylko trzeba było to starannie wyciąć ale też równo położyć. Z tego powodu z wygodnej realizacji z poziomą osią fotografowania zrobiła się niewdzięczna praca w pionie. Maskę wykonał nieoceniony Tomek Zieliński. Pamiętam, że wyszedłem do jakiejś roboty a po godzinie czy dwóch Tomek to rozkminił i pokazał mi polaroida, który wyglądał tak jak trzeba. Oczywiście w realizacji można było zrezygnować z cienia i byłoby duuuużo łatwiej, ale w kwestii pójścia na łatwiznę w fotografii nigdy nie byłem kompromisowy.

Jeszcze możecie dopytać w kwestii fotografii 3 – jak zrobiliśmy białe i czarne papryki? Spray rozwiązał sprawę – trzeba było tylko pod ramką zaznaczyć przebieg koloru na tych paprykach co dokonywały metamorfozy. I podczas malowania wykleić odpowiednie partie papryki.

Tym wszystkim co przeczytali (i zrozumieli) ten opis gratuluję wytrwałości.

Morał (aktualny do dziś) zaś jest taki – czasem pozornie niewielka zmiana na planie zasadniczo wpływa na realizację. A dalej – powszechnie znane i opisane rozwiązania po niewielkiej zmianie np przezroczystej butelki na ciemną albo pojawienia się etykiety (w dodatku złoconej lub wypukłej) mogą być kompletnie bezsensowne. Zamiast katalogowania więc przepisów sporządzonych przez innych zdecydowanie lepiej nauczyć się identyfikować i rozwiązywać samodzielnie problemy (zwane przez mnie komplikatorami).