Wycisnąć zdjęcie i o fotografowaniu jako procesie

Wycisnąć zdjęcie i o fotografowaniu jako procesie

Wycisnąć zdjęcie i o fotografowaniu jako procesie

Wycisnąć fotę

Sytuacja wyjściowa – dostajecie dwa mniej więcej takie przedmioty (mniejszy i większy)

i dyspozycję:
– będziemy pisali o multitoolach, zrób nam taki pojedynek tych dwóch scyzoryków. Materiał będzie o różnych multitoolach potrzebujemy rozkładówkę i trochę miejsca dookoła.

Hmmm… Zaczynam myśleć – przychodzi mi do głowy coś na kształt westernowego pojedynku w ostrym słonecznym dniu. Błyszczą colty, jeszcze sekunda i padnie trup. Patrzę na te scyzoryki, patrzę w swoją głowę i coś jakby nie tak. Nie widzę tego – nie tędy droga… Może „pojedynek” to po prostu mordobicie? Biorę przedmioty do ręki i bardzo uważnie oglądam. W rozwartych szczękach kombinerek dostrzegam analogię do jakiś gadów. Jest jakiś punkt zaczepienia, ostrze może robić za żądło. Ok! Widzę TO. Drugi tool ma inne proporcje, mógłbym go co prawda też otworzyć ale to będzie tautologia a poza tym różnią się bardzo wielkością. Ma też zdecydowanie więcej końcówek co bardziej mi się kojarzy z obroną jak atakiem. Można w nim dostrzec też „oczy”. Ok też TO widzę! Przypisuję rolę – mały będzie agresorem i będzie w pierwszym planie. Dodatkowo musi być w powietrzu (co jest dość oczywiste). Duży zostanie zaatakowany ale los pojedynku nie jest nijak przesądzony. Manewr i agresja małego kontra wielkość i wyposażenie dużego. Teraz pomyślmy o reszcie. Takie gwałtowne starcie kojarzy mi się z mrocznym zaułkiem oświetlonym jedną latarnią, brutalne szybkie jak błysk starcie. Tonacja low key dodatkowo załatwi inne sprawy – zniknie problem aranżacji drugiego planu, wystarczy wybrać podłoże. Tutaj decyduje się na blachę.
Skoro wiem co chcę osiągnąć pora zacząć budować plan. Ustawiam plan i aparat. Aby mieć dostęp wybieram dłuższą ogniskową. Mały scyzoryk podwieszam na sztywnym drucie, drugi chyba tylko podpieram. Teraz światło. Tu mogę wykorzystać moją przewagę konkurencyjną bo zbudowałem sobie fantastyczny system do oświetlania małych planów wykorzystując znakomity pierwowzór w postaci zarzuconego już włoskiego systemu Q50 (produkowanego przez grupę Manfrotto). Nie będę Wam zdradzał szczegółów co zmieniłem w stosunku do tego bazowego (bo ciągle mi chodzi po głowie czy go nie zaoferować na rynku – choć wycofanie się Włochów z tego produktu nie zachęca niestety do takiego pomysłu). Mając wielką kontrolę nad takim małym planem mogłem zrobić coś takiego (zwróćcie uwagę, na dziwnie dobrze oświetlone logotypy, jak się tego nie zrobi to poprawka gwarantowana)

Ponieważ wiem, że Dyrektor Artystyczny nie lubi charakterystycznych „nic nie wnoszących” elementów to wymieniam podłoże na gładkie, koryguje też światło na „żądle”. Słowem robię bardziej poprawnościową, lekko wykastrowaną wersję, co mi się prawie nigdy nie zdarza. Kiedyś napiszę o sensowności tworzenia (a właściwie nie tworzenia wariantów).

Wysyłam rekomendując pierwszą i nie, nie na rozkładówce jest druga. Nawiasem mówiąc to chyba najczęściej eksploatowane zdjęcie jakie wykonałem – w ciągu paru lat było użyte pewnie z cztery razy i chyba też wylądowało w edycjach zagranicznych.  Trochę boli, że spod opisów już nie widzę zdjęcia. No cóż grafik jako ostatni w łańcuchu pokarmowym będzie zawsze górą!

 

Teraz zupełnie inna fota.

Tu też wpierw poopowiadam. Pomysł był prosty. Otwarta torba w której facet nosi rzeczy na siłkę a wśród nich kosmetyki pielęgnacyjne. Stylistka przynosi mi stos rzeczy z showroomu. Fajne buty, bidony, kolorowe ręczniki itd. Do tego dwie, trzy torby. Zaczyna mi z tego coś układać ale…nie tędy droga, szkoda czasu, od razu widać, że podstawowe zadanie polega na tym jak zrobić żeby ktoś te tubki (powiedzmy, że minimalistyczno-ascetyczne) w ogóle zauważył na focie. Wywalam z foty kolor (tzn kolorowe rzeczy), czego nie ma na planie znajduję w studio, wybieram szarą torbę, uspokajam cały układ. Stylistka to podłapuje, uzgadniamy obecność śladowego koloru korespondującego z opakowaniem i dopracowujemy układ. Ustalam kadr, zakładam główne światło – tym razem bardzo miękkie. Robię fotę i mojej towarzyszce rzednie mina:

– co ta za paskudny kloc, ta torba jest tragiczna
– spoko, zaraz torby nie będzie

Dokładam trzy jednostki, starannie dobieram moc aby szarość, tylko o ton, była ciemniejsza od bieli, strzelam fotę:
– jest genialnie, rewelacja (ulga i radość w głosie potwierdzają to co mówi)

Jak widać czasem osiągnięcie przyzwoitego rezultatu wymaga sporej czujności i człowiek się cieszy z czegoś na co czytelnik nie zwróci większej uwagi. Obydwie te realizacje wymagały dokładnego przemyślenia każdego kroku. Z szeregu kroczków powstała na końcu zgrabna całość. Dlatego napisałem o wyciskaniu zdjęć tam gdzie ich pozornie nie widać (a nawet tam gdzie je widać).

Fotografowanie jako proces

I możemy płynnie przejść do bardzo ciekawego zagadnienia, które raczej nie tylko nie gości na forach ale nie spotkałem się z tym w literaturze. Ta ostatnia nawiasem mówiąc rzadko kiedy uczy myślenia i trafić coś wartościowego jest dość ciężko. Zastanawiając się nad moim procesem fotograficznym doszedłem do wniosku, że jest on prawie liniowy, bardzo mało mam sprzężeń (pętli) zwrotnych. Taka metoda pozwala bardzo szybko osiągnąć poprawny (według mnie) rezultat. Oczywiście obserwowałem też organizację wspólnika jak też paru zawodowych fotografów którzy czasem u nas goszczą. Wracając do procesu (możecie też nazwać to metodologią) wygląda to tak:

idea >>wytyczne formalne>>plan realizacyjny>>perspektywa>>plan zdjęciowy>>oświetlenie>>zdjęcie (najlepiej już dobre)>>ewentualne pętle zwrotne>>zdjęcie końcowe>>postprodukcja

I po kolei
1. Idea
To ogólny pomysł na zdjęcie (np kosmetyki w torbie na siłkę). Bez pomysłu szkoda zaczynać.
2. Wytyczne formalne (gdzie będę tego używał, sąsiedztwo innych elementów przekazu, tytuł, kolorystyka, format). I tutaj dygresja jeśli to jest ważna fota to trzeba przewidzieć funkcjonowanie projektu (w tym i fotografii) w formacie poziomym, pionowy, kwadracie. Fotografia to komponent projektu z którym inni powinni móc zrobić jak najwięcej. Zrozumienie tego zajęło mi całe lata. Pamiętam jak Tomek  Piotrowski przychodził do mnie i mówił mi:
– z twoimi fotami nic nie da się zrobić nie można ich ruszyć ani przyciąć z żadnej strony
– no widzisz to znaczy, że są dobrze skomponowane i tak trzeba ich używać
Nic tak nie pomaga fotografowi jak samodzielne projektowanie większych całości, jak przeszedłem na druga stronę barykady to mi się klapki odsłoniły. Fotografia jest zawsze składnikiem większej całości nawet jak to jest oglądanie serii zdjęć z urlopu.
3. Realizacja. Jak już mamy świadomość co chcemy zrobić i gdzie to będzie używane trzeba pomyśleć jak to zrobić. Pierwszy może być szkic (taki jak Wam pokazywałem) od klienta, na to można zrobić projekcję z głowy. Teraz można pomyśleć głębiej i tu są takie decyzje:
– plan poziomy, pionowy, skośny ze świadomością co niesie to dla budowy planu
– punkty podwieszeń światła, konieczne odległości do skutecznego operowania światłem w tym kluczowa odległość od tła
– komunikacja na planie (robimy tak aby wszędzie był szybki dostęp, było miejsce na częste przechodzenie, miejsce na statywy, murzyny itd)Jak zobaczymy plan przed jego budową to unikamy zbędnej szamotaniny
4. Perspektywa. Czyli plan (na razie pusty) i aparat z założonym właściwym obiektywem
5. Budowla planu (u mnie wygląda to tak)
– infrastruktura:wtyczki do odpowiednich gniazdek, statywy i punkty podwieszenia lamp, jeśli światło jest nad planem to od niego zaczynam, dalej stolik o odpowiedniej wielkości (mogę mieć dosłownie każdy rozmiar)
– teraz plan fotograficzny, tu mogłaby być długa opowieść, najogólniej rozstawiamy tak wszystko aby uzyskać zaplanowaną kompozycję
6. Oświetlenie (ponieważ zakładam, że światło mamy w maleńkim paluszku) to na każdy stojący statyw zakładamy lampę z odpowiednią końcówką dobieramy siłę światła. I tyle. Dwoma zdaniami załatwiłem jedną z najważniejszych kwestii w fotografii ale tutaj rozmawiamy o procesie tworzenia zdjęć.
7. Mamy fotę jak jest 100% dobra (co nie zawsze wychodzi) to koniec zabawy (a początek pracy na kompie).
8. Dopieszczanie. Przeważnie zdjęcie wymaga drobnych poprawek kompozycyjno-oświetleniowych i są to małe pętle zwrotne w procesie fotografowania. To chyba najczęstszy scenariusz. Z każdą poprawką zbliżamy się do celu. I jest to szybka scieżka

Zdecydowanie gorzej jest jak wynik jest kompletnie nie satysfakcjonujący i trzeba wrócić do np punktu 1.

Przedstawiona metodologia nie jest jedyna. Obserwując innych fotografów stwierdziłem, że są jeszcze co najmniej dwie inne sensowne ścieżki. Sam zresztą w niektórych uzasadnionych sytuacjach też je stosuję choć preferuje ten pierwszy schemat. Oczywiście zdarzało mi się być na planach gdzie ze zdumieniem patrzyłem jak fotograf miota się w twórczym amoku próbując jednocześnie wpływać na kilka zmiennych. I wcale nie przekreśla to efektu z którego to koniec końców jesteśmy wyłącznie rozliczani.

Kompozycja dla Carlosa

Kompozycja dla Carlosa

Tekst powstał „na zamówienie” Carlosa. Zagadnienie kompozycji w fotografii jest dość starannie omijane – z reguły umieszcza się zasadę złotych punktów (lub podobną trójpodziału) i w ten sposób jest po temacie. Zdecydowanie lepiej byłoby napisać – nie mam nic do powiedzenia. Pierwsza fundamentalna wątpliwość jest na poziomie na ile kompozycja w malarstwie a w fotografii jest tożsamym zagadnieniem. Na moje zbieżność jest taka sama jak pojęcia światła w studiu TV a studiu foto. Ogólnie to samo a w szczegółach wszystko inaczej. Czyli analizy z zakresu malarstwa nie wprost pomogą nam w fotografii. A szkoda bo jest parę fajnych pozycji. Zacznę jednak z zupełnie innej strony.

Na początek definicja z Wiki

„Kompozycja – układ elementów zestawionych ze sobą w taki sposób, aby tworzyły one harmonijną całość. Kompozycją określa się również samo dzieło, zawierające połączone ze sobą składniki.

Celem kompozycji jest osiągnięcie zamierzonego efektu plastycznego poprzez umiejętne dobranie kolorów, kształtów, proporcji, faktur i położenia przedstawianych elementów, czasem na drodze porządkowania podobnych do siebie składników, a kiedy indziej poprzez zestawianie ich na zasadzie kontrastu. W kompozycji wykorzystuje się też często pewne konstrukcje znane z geometrii takie jak symetria czy złoty podział. Odpowiednie operowanie tymi narzędziami daje efekt w postaci różnych nastrojów, uczuć, przeżyć jakich może doświadczyć odbiorca – można uzyskać na przykład zarówno odczucie statyczności, porządku, równowagi, harmonii, jak i dynamiki, chaosu czy nierównowagi.”

Najistotniejsze jest ostatnie zdanie. Kompozycja ma czemuś służyć. I zdecydowanie są to kategorie psychologiczne. W mojej króciutkiej definicji za kompozycję w fotografii uznałbym zestaw środków (relacji) przestrzennych przeniesionych na płaszczyznę i służących wywołaniu określonego stanu psychologicznego u odbiorcy.

Popatrzcie na poniższe ilustracje – przygotowaliśmy je kiedyś do podręcznika akademickiego PWN – „Reklama – przekaz, odbiór, interpretacja”, autor Krzysztof Albin.

„Środki formalne oparte na stosunkach wielkości wzajemnego położenia elementów. Nawiązują do potocznego rozumienia pojęcia kompozycji. Wynikają z przestrzennych cech informacji. Decydują o szybkości identyfikacji ważności elementów przekazu. Stosunki wielkości oraz proste relacje wynikające z wzajemnego położenia poszczególnych części komunikatu, wpływają na interpretację jej znaczenia na poziomie konkretnym. Natomiast w powiązaniu z regułami formalnymi, określającymi stosunki jasności oraz konwencję kolorystyczną, powodują ukierunkowanie kolejności i dynamikę percepcji poszczególnych części przekazu, kodowanych wizualnie. Określają też w sposób zasadniczy pojemność informacyjną komunikatu. Od ich pojemności zależy siła ekspresji przekazu oraz stopień jego sugestywności. Decydują o ładunku emocjonalnym całej wiadomości, jak i jej części. W konsekwencji akcentują istotne dla interpretacji znaczenia poszczególnych elementów. Podstawowe dla konstrukcji wizualnej warstwy wiadomości środki formalne klasyfikować można następująco:

1,
symetria
2,
asymetria
3,
równowaga
4,
napięcie
5,
analogia
6,
kontrast
7,
ciągłość
8,
fragmentaryczność
9,
wieloelementowość
10,
detaliczność
11,
hierarchiczność
13,
związek między elementami tworzącymi znaczenie na poziomie konkretnym
14,
związek między elementami oparty na wieloznaczności
15,
związek oparty na skojarzeniach
16,
związek oparty na elementarnych relacjach logicznych (wielkość, odpowiedniość, przyczynowość)

 

Stosunki wielkości i położenia w wizualnej warstwie przekazu są podstawowym narzędziem określania natężenia emocji kodowanych w komunikatach. Ustalają rytm, powtarzalność i tempo odczytu informacji. Decydują o kierunku percepcji poszczególnych elementów przekazu, np. od osi wiadomości do tła, od lewej do prawej, od detalu do grupy elementów wizualnych, od grupy elementów do detalu, etc.”

 

Od razu powiem, że nie do końca odpowiadają mi podziały zastosowane tu przez Krzysztofa Albina. i to na dwóch poziomach – jedno to mam wątpliwość czy ta lista jest kompletna, dwa to, że jest to opowieść po relacjach geometrycznych a nie psychologicznych (co postulowałem). Teraz dopiero autor przechodzi do dalszych doprecyzowań i:

„Na przykład symetria w większości wypadków uzupełniana jest przez zestawienie o charakterze zrównoważonym i analogicznym. Asymetrię charakteryzuje występowanie napięcia kontrastu lub hierarchiczności. W efekcie ta sama, uzasadniona pozycjonowaniem produktu, treść komunikatu może być zapisana na wiele sposobów, każdy z nich nadaje wiadomości inną strukturę i określa inny kierunek percepcji argumentacji, mimo iż jej treść może być zbliżona. Wymiary te wchodzą w interakcję z innymi środkami formalnymi, między innymi z pracą światła.”

Czyli jak widać relacje przestrzenne to dopiero początek. Na to należałoby nałożyć światło i barwę. Pytanie co jeszcze składa się na kompozycję? Dla mnie to jeszcze to wszystko co siedzi w naszych głowach – czyli wiedza o temacie zdjęcia. W tym emocje, schematy kulturowe. Jak spojrzymy tak szeroko to kompozycja = komunikacja
I w ten sposób to pojmuję. Oczywiście można to rozumieć też na poziomie organizacji relacji przestrzennych ale jak wykazałem odbiór na poziomie psychologicznym wskakuje nam tutaj sam.

Bardzo ciekawie o tym napisał Władysław Strzemiński w „Teorii widzenia” – jeszcze szerzej – jako o stanie świadomości wizualnej. Lekturę tej niełatwej książki polecam każdemu ambitniejszemu fotografowi. Nie mogę przeboleć, że komuna dosłownie zagłodziła i wpędziła w chorobę tego wielkiego człowieka. Rozważania kończą się na postimpresjoniźmie, zaginął gdzieś rozdział o Picasso. No i gdyby żył dłużej to może napisałby coś o fotografii. Wielka, wielka szkoda – Strzemiński wyprzedził swoimi rozważaniami tak o 50 lat innych późniejszych autorów, musiał też nadać swojej książce dialektyczną otoczkę bo w ogóle by się nie ukazała. Perła, którą zmarnowaliśmy… Teraz ukazała się świetna reedycja „Teorii” – nie trzeba już płacić 150-300 zł za stare wydania – i ma doskonały wstęp.

Nie czuję się za bardzo na siłach kontynuowania tematu kompozycji bo to jest jak wrzucanie kolejnych kamieni do stawu. Wszystko interferuje ze sobą a wiatr do tego wieje. A moja papierowa łódka w tym wszystkim gdzieś lawiruje niebezpiecznie przesiąkając. Ale zanim porzucę ten niebezpieczny akwen to popatrzcie na to zdjęcie – bardzo spokojny układ… ale łódki są w ruchu. Wyłapujemy to poprzez naszą wiedzę – zdeformowane cienie i delikatne szare prążki pokazują wodną toń. Te maleńkie składniki budują zaplanowany wymiar emocjonalny zdjęcia będąc kto wie czy nie kluczowym składnikiem kompozycji. W wymiarze psychologicznym byłoby to – pod naszym przywództwem (bo to dla uczelni zrobiłem) spokojnie pożeglujesz i ble ble ble.

Na tym małym nadgryzieniem tematu kompozycji w fotografii poprzestanę.

Zrobiłem za to małe ćwiczenie z tego zakresu. Tym razem nie ma relacji przestrzennych (w ujęciu Albina) bo obraz stworzyło światło. Przerzucając kolejno zdjęcia możecie zastanowić się co zmienia się w odbiorze tego zdjęcia.

Teraz obróćmy zdjęcie i sprawdźmy trzy kolejne położeniu, tutaj efekt zmiany kadrowania jest już bardzo silny. Interesujące jest porównanie też obu dolnych pozycji.

Pierwsza dolna pozycja to jest układ, który normalnie bym w takiej sytuacji zastosował. W drugiej umieściłem na wysokości zalecanej przez trójpodział. Sami możecie sobie wysnuć wniosek na temat (bez) sensowności takich rad.